piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział XXVIII

Obudziłam się na podłodze. Czułam się niewyspana. Mimo tego skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Wzięłam do ręki trochę pieniędzy i poszłam do sklepu. Szłam sobie ulicą, gdy poczułam straszny ból brzucha. Szłam dalej. Myślałam, że to chwilowe. Jednak ból się nasilał. Przysiadłam na najbliższej ławce. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki, aby przyjechała. Po kilku minutach zjawiła się Lena. Wzięła mnie do domu. Kazała mi się położyć do łóżka. Nie chciałam się z nią kłócić, nie miałam siły. Zrobiła mi ciepłą herbatę, kanapki i pojechała do siebie.

Trzy godziny później

Miałam dosyć leżenia w łóżku. Zeszłam na dół, ubrałam buty i wyszłam. Szłam w kierunku szkoły. Usłyszałam dzwonek. Skończyli wykłady. W tłumie ludzi szukałam Martina. Znalazłam, podbiegłam...
- Cześć Martin. Mogłabym notatki? - zapytałam
- Cześć. Jasne, proszę - notatki schowałam do torebki - Masz ochotę na kawę i ciasto?
- Chętnie - powiedziałam z uśmiechem
- To chodź - złapał mnie za rękę. Wyglądało to dziwnie, wiem. Po drodze zrobiło mi się słabo. Akurat teraz. Martin chciał mnie zabrać do lekarza, ale ja się nie zgadzałam. Jednak uległam.
Zamówiliśmy taksówkę, po 20 minutach byliśmy w szpitalu.
Godzinę później wszystko było wiadome, jestem w ciąży.
- Gratuluję, będzie Pan ojcem - powiedział lekarz do Martina. Oboje wybuchliśmy śmiechem
- Też się cieszę, będę ojcem - krzyczał na cały szpital chłopak
- Musi Pani jeszcze w tym tygodniu zrobić dodatkowe badania - dodał lekarz
- Zgłoszę się do Pana w piątek, dobrze?
- Czekam. Do widzenia
Wyszliśmy ze szpitala. Skierowaliśmy się do upragnionej kawiarni. Nie mogłam w to uwierzyć, że jestem w ciąży. Ja? W ciąży?
- Jak tam nasza młoda mama? - spytał Martin
- Nie przesadzaj.
- Marco będzie wspaniałym ojcem...
- Ojcem? Nie mam zamiaru mu o niczym mówić. Jestem na Niego zła i tyle, a ty też milczysz. Może się w końcu obudzi i zauważy, że przez sceny zazdrości jakie urządza, wyrządzają mi większą krzywdę.
- Będę milczeć pod warunkiem, że mu powiesz
- Martin, przyjacielu...
- Nie, nie powiesz mu.
Zatrzymaliśmy się w połowie drogi do kawiarni i zmieniliśmy kurs, poszliśmy do Marco.
Chłopaka nie było w domu. Pewnie ma trening. Dojechaliśmy taksówą na trening, właśnie skończyli. Przytuliłam przyjacielsko Martina na pożegnanie i poszłam do Marco.
- Cześć. Szukasz Marco? - spytał Kevin
- Szukam. Nie wiesz może gdzie jest?
- Jest w szatni
- To poczekam - powiedziałam. Oparłam się o ścianę. Minęło 10 minut a Marco nadal nie było, trochę się zaniepokoiłam, ale czekałam cierpliwie. Kiedy dochodziła 15 wkurzyłam się i zadzwoniłam do Kevina.
- Mówiłeś, że Marco w szatni. Ja czekam na Niego i nic
- Jak wychodziłem to był w szatni, razem z innymi. Wejdź do szatni
- Chyba tak zrobię
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Jednak oprócz sprzątaczki nie było nikogo.
- Wszyscy wyszli? - spytałam
- Widzisz tu kogoś? Jestem tylko ja, wyjdź bo sprzątam - powiedziałam nie miło
Wyszłam z budynku i pomaszerowałam do domu. Szłam ze smutną miną przez cały Dortmund, aż doszłam do domu. Przed drzwiami stał wysoki blondyn.
- Cześć - powiedział, chciał pocałować. Ja odeszłam i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Muszę tu zrobić porządek - pomyślałam. Kiedy je znalazłam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Za mną Marco.
- Coś się stało? - spytał rozkładając się na kanapie
- Wszystko w porządku - skłamałam
- Przecież widzę, usiądź
- Wszystko dobrze - powiedziałam głośniej
- Na pewno?
- Źle się czuję, lepiej idź. Spotkamy się jutro
- Jutro o 14 zabieram cię za miasto, pamiętaj. Teraz odpocznij, do jutra - pocałował subtelnie w policzek. Nie chciałam się kłócić, więc nawet nie wspominałam o tym, że byłam na treningu, o tym że wczoraj nie zadzwonił i nie poinformował, że idzie z Robertem. Chciałam się z nim później spotkać, ale nici z planów.  
Chłopak wyszedł, a ja poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie obiad. Ciągle myślałam o ciąży. Za kilka miesięcy będę matką, a ojcem...
Marco.
Usiadłam na kanapie i wcinałam obiad, jakoś mi nie podchodziło. Odłożyłam talerz i włączyłam telewizor. Wszędzie trąbili o dniu kobiet. Szczególnie o imprezie zorganizowanej przed miejscowy klub. Ma ona się odbyć w sobotę, o 20 i zaproszeni są wszyscy piłkarze. Z partnerkami oczywiście.

Następnego dnia

Dzisiaj czwartek. Wstałam dość wcześnie, pomaszerowałam leniwie do łazienki. Pogoda tego dnia zapowiadała się na słoneczną. Potem zajrzałam do szafy i jak zwykle nie wiedziałam do ubrać. Kiedy już się ubrałam to zeszłam na dół na śniadanie. Po 15 minutach przyszedł Martin, wypiliśmy razem herbatę i wyszliśmy z domu.

Codzienne wykłady są nudne, godzina za godziną i ta radość kiedy się kończą. Wyszłam z budynku i poszłam prosto do domu. Od rana Marco wysyłał mi sms, przypominał...
że zabiera za miasto.
W domu siedziałam na kanapie z książką w ręku, nagle zadzwonił dzwonek. Do domu weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Lena. Od razu zapytałam
- Co taka radosna?
- Spakowana? - zadała pytanie nie odpowiadając na moje
- Po co? - spytałam zdziwiona. Wtedy przypomniałam sobie o tym, że Marco zabiera mnie za miasto. A może raczej nas?
- Jedziemy nad jezioro! - krzyknęła
- Pewnie o to chodziło Marco - powiedziałam do siebie
- Coś mówiłaś?
- Idę się spakować, daj mi 10 minut.
Odłożyłam książkę i poszłam do sypialni. Spod łóżka wyciągnęłam torbę, spakowałam potrzebne rzeczy i gotowa zeszłam na dół. Minęło 15 minut. Do domu wparował Marco i Mitchell.
- Gotowe? - spytał Mitchell
- Tak - powiedziała podekscytowana Lena. Godzina spędzona w samochodzie i byliśmy na miejscu. Okolica wyglądała na bardzo ładną. Jezioro znajdowała się na środku, wokół niego były domki. Jeden z nich należał w obecnym momencie do nas. Jak na początek wiosny było dużo osób. Od właściciela dostaliśmy klucz do naszego domku.
- Wy pójdziecie tu, a my tu. Poszukamy numeru domku - powiedział Marco
- Nie musimy się rozdzielać. Nasz domek to ten - powiedziała Lena wskazując na niewielki, brązowy domek, który wyróżniał się spośród innych swoim zielonym dachem. Cóż można powiedzieć, że wyjątkowy. Weszliśmy do środka. Na pierwszy rzut oka rzucił się piękny pokój, w którym znajdował się duży telewizor. Najważniejszym miejscem w domku była sypialnia
- Ta będzie nasza - odrzekł Marco
- A nasza gdzie? - spytał oburzony Mitchell
- Pewnie za tymi drzwiami  - powiedziałam z uśmiechem. Mitchell otworzył drzwi, za którymi zamiast sypialni znajdowała się łazienka. Wyszliśmy z sypialni w poszukiwaniu drugiej. Znaleźliśmy kolejne "tajemnicze" drzwi
- Sprawdzę tutaj - śmiała się Lena otwierając drzwi - Jest! - krzyknęła.

Dwie godziny później

Godzinę temu z domku wyszli chłopacy i do tej pory nie wrócili. Jak na złość nie można się z nimi skontaktować, ponieważ zostawili komórki. Postanowiłyśmy ich poszukać. Po kilku minutach szukania znalazłyśmy ich siedzących przy ognisku. Popijali piwo co chwile dokładając drewno, aby nie zgasło ognisko. Chwile im się przyglądałyśmy. Nie mogłyśmy ze śmiechu. Byli tacy zabawni. Podeszłyśmy do nich i usiadłyśmy obok.

Godzinę później

Robiło się coraz ciemniej i zimniej, dlatego wróciliśmy do domku. Kiedy tak szliśmy w pewnym momencie Lena zaczęła opowiadać historię o koleżance, dokładniej o koleżance z pracy, która jest w ciąży. Wtedy przypomniałam sobie o mojej ciąży. Że nadal nie powiedziałam Marco

Leżałam na łóżku w sypialni, kiedy weszła Lena. Popatrzyła się chwilę na mnie i potem uśmiechnęła. Podeszła i zapytała
- Co się dzieje? Mi możesz powiedzieć
- Jestem w ciąży - na twarzy przyjaciółki pojawiło się wielkie zdziwienie. Ja spuściłam tylko głowę i nie odzywałam się. Po krótkim milczeniu...
- Marco nie wie, prawda? - zapytała
- Nie, nie wie
- Dlaczego?
- Powiem mu...
- Kiedy? - przerwała - Chodź! Powiesz mu teraz 
- Nie teraz, proszę - błagałam przyjaciółkę. Nie byłam na to gotowa, a co jeśli...
- Na pewno się ucieszy, chodź
Wstałam i skierowałam się do drzwi. Zatrzymałam się na chwile, zwątpiłam
- No chodź!
Więc poszłam. Chłopaki grali w fife.
- Powiem później, teraz jest zajęty - szepnęłam do ucha Lenie. Ona jednak mnie nie słuchała i odłączyła grę, na co chłopaki wybuchli złością
- Co robisz? - powiedzieli oboje
- Właśnie kończył się mecz, wygrywałem - dodał Mitchell
- Zostaw na chwile Marco i Tamare razem, chodźmy do kuchni. Zamknęła drzwi od kuchni, ale ja wiedziałam, że podgląda. Wzięłam głęboki wdech i wyznałam mu całą prawdę. Marco popłakał się serdecznie na wieść, że jestem w ciąży. Był wprawdzie wówczas lekko wstawiony, ale zapewniał, że na trzeźwo też uroniłby niejedną łzę. Rzuciłam się w Jego szerokie objęcia.

 

 
ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE. PRZEDE WSZYSTKIM ZDROWIA.
SPEŁNIENIA MARZEŃ W NOWYM ROKU, A MOŻE I W TYM MIJAJĄCYM.
SZAMPAŃSKIEJ ZABAWY W NOC SYLWESTROWĄ I
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU.
 
DZIĘKUJE ZA DOTYCHCZASOWE KOMENTARZE .
BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE KOMUŚ PODOBA SIĘ MOJA HISTORIA .
 
SZCZEGÓŁNE PODZIĘKOWANIA DLA MOJEJ PRZYJACIÓŁKI. GDYBY NIE TY I WAKACYJNE SPOTKANIE BLOG BY ZAPEWNE NIE POWSTAŁ . KC ! < 3 
 
POZDRAWIAM I JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT .
DO ZOBACZENIA W NOWYM ROKU

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział XXVII

- Marco! - krzyknęłam. Zobaczyłam puste miejsce obok mnie. Blondyna nie było. Założyłam na siebie Jego koszulę i zaczęłam szukać chłopaka - Marco, gdzie jesteś? - krzyczałam, ale za każdym razem nie dostawałam odpowiedzi. W pewnym momencie usłyszałam otwierające się drzwi.
- O! Już wstałaś. Zaraz zrobię śniadanie - powiedział i skierował się do kuchni.
Poszłam za Nim. Usiadłam na krześle i głośno westchnęłam, na co odezwał się blondyn.
- Co taka zmęczona? Nie wyspałaś się.
- Szukałam Cię. Było trzeba mi napisać kartkę.
- No przecież napisałem - wskazał na kartkę leżącą przede mną.
Na śniadanie zjadłam nie całą kanapkę. Nie miałam szczególnie apetytu. Naczynia włożyłam do zmywarki, a krzesło zasunęłam.
- Gdzie się wybierasz?
- Idę do Kevina.
- Mogę z Tobą?
- Przepraszam, może innym razem. Dzisiaj to takie męskie spotkanie.
- Jak zawsze - westchnęłam
- Nie złość się - powiedział i pocałował w czoło. Wziął do ręki kurtkę i wyszedł. Słychać było jak wsiada do samochodu i odjeżdża.


Następnego dnia

Włosy związałam w kucyka, pomalowałam rzęsy i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni. Robiłam sobie kawę, gdy nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Odwróciłam się i zetknęliśmy się ustami.
- Idziemy? - spytał po pocałunku
- Tak - odparłam. Wzięłam torebkę, ubrałam buty i zamknęłam dom. Klucze schowałam do torebki i wsiadłam do samochodu. Pojechaliśmy do studia. Bardzo się denerwowałam. To pierwszy raz, gdy wystąpię przed profesjonalnym fotografem. Chce wypaść dobrze. W studiu byliśmy po jakiś 30 minutach. Udałam się do szatni, którą mi przydzielono. Poszłam do "fryzjerki" i makijażystki. Potem przebrałam się. Po tym wszystkim pomaszerowałam szybkim krokiem na "plac boju" Na początku bałam się, ale później szło mi coraz lepiej. Później następna kreacja i znowu to samo. Na sam koniec grupowa fotka i można było zmykać do domu
- Nareszcie - westchnęłam do Ani, żony Lewandowskiego
- Świetnie się prezentujesz przed obiektywem - powiedziała z uśmiechem
- Bardzo dziękuję. Masz może ochotę na kawę? - spytałam
- Dobry pomysł. Przebiorę się i czekam na Ciebie tutaj - oznajmiła

Przebrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam z szatni. Zanim doszłam do Ani pożegnałam się z chłopakami dortmundzkiego klubu
- Pa - powiedziałam i poszłam do przodu, jednak chwile potem cofnęłam się i zapytałam - Widzieliście może Marco?
- Wyszedł. Chyba z Robertem - odpowiedział Mats
- A. Dzięki - odparłam.
Doszłyśmy do kawiarni i usiadłyśmy tuż pod oknem, skąd był świetny widok na ulicę. W pewnym momencie zauważyłam Łukasza. Odwróciłam się w drugą stronę.
- Co się dzieje?
- Poszedł?
- Ale kto?
- Uf, poszedł - odwróciłam się w stronę okna - Przepraszam Cię, ale muszę iść. Dzięki za kawę -
położyłam na stole pieniądze i wyszłam.

Dochodziła 21. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki książkę. Jednak nie mogłam się skupić, odłożyłam książkę na bok i zgasiłam światła. Przytuliłam się do miśka, którego dostałam od Reusa na urodziny i próbowałam zasnąć, ale na darmo. W sypialni pojawiły się światła z zewnątrz. Trwało to chwile, bo światło po chwili zgasły. Myślałam, że przyjechał Marco. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Z okna widziałam parkujący samochód po drugiej stronie ulicy. To tylko sąsiedzi.

SAMA NUDA : /
TO PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ W TYM ROKU
 

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział XXVI

Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Marco wychodzi z sypialni. Myślałam, że idzie na śniadanie, więc szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Jednak schodząc po schodach z kuchni wyszedł chłopak. Spojrzał na mnie wrogo i trzasnął drzwiami. Chciałam iść za Nim, ale postanowiłam zostać w domu.
Usiadłam na schodach i rozmyślałam.
Dochodziła godzina jedenasta. Wstałam z schodów i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, która jak się później okazała była zimna. Nie wypiłam i poszłam do góry. Wzięłam prysznic, gdy usłyszałam czyjeś kroki na schodach.
W drzwiach zobaczyłam Marco. W prawej ręce trzymał piękną czerwoną róże, a w lewej pudełko czekoladek.
- Głupio się zachowałem, wybacz
- Obiecaj mi, że nie będziemy się kłócić
- Obiecuję
Usiedliśmy na schodach i wcinaliśmy czekoladki. Opowiadaliśmy sobie dowcipy, różne historie z dzieciństwa. Za wszelką cenę próbowaliśmy się rozweselać. Na zegarku była godzina 13. Marco za godzinę ma trening, więc podwiózł mnie do domu, a sam pojechałam na trening. Przebrałam się i zadzwoniłam do Leny. Umówiłam się z nią na zakupy. 30 minut później w moim domu pojawiła się przyjaciółka. Wolnym krokiem doszłyśmy do metra, którym pojechałyśmy pod naszą ulubioną galerię handlową. Musiałyśmy jeszcze trochę przejść. Po drodze kupiłyśmy sobie słodkie ciastka.

Na zakupach spędziłyśmy z dobre trzy godziny. Dawno tyle nie kupiłam. Ostatnio szczególnie nie chodzę na zakupy, tym bardziej mało czasu spędzam z przyjaciółką. Na sam koniec wybrałyśmy się na obiad. Musiałyśmy coś przekąsić, ponieważ zakupy wyrzuciły z nas całą energie.

Po skończonym obiedzie Lena zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Natomiast ja postanowiłam się przejść, tak na odświeżenie rozumu. Musiałam pobyć sama i poukładać sobie wszystkie sprawy. Nagle poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni od spodni i zobaczyłam, że dzwoni numer prywatny. Mimo niepewności odebrałam
- Słucham?
- Kochanie, gdzie jesteś?
- Marco?
- No ja, a co? Spodziewałaś się kogoś innego?
- Dlaczego dzwonisz z prywatnego?
- Nadusiłem coś. Możesz mi powiedzieć gdzie jesteś, bo dołączę do Ciebie. Właśnie skończyłem trening.
- Niedaleko kina. Poczekam tutaj na Ciebie.
- OK. Buziaczki
To ostatnie słowo strasznie mnie zaskoczyło. Zaczęłam się śmiać, tak do siebie. Od kiedy Marco używa takich słów? Usiadłam na ławce. Zaczęłam przyglądać się ludziom na ulicy i długo na mojej twarzy gościł uśmiech, gdy w niespodziewanym momencie zrobiło się ciemno. Na moich oczach pojawiły się czyjeś ręce, które po chwili znalazły się na moich barkach. Myślałam, że to Reus. Już chciałam dać mu buziaka, kiedy zobaczyłam Łukasza.
- No witam skarbie - i mnie pocałował
Natychmiast go odepchnęłam. Zaczęłam na Niego krzyczeć. Jak dobrze, że jest Polakiem i mogłam przeklinać. Po niemiecku nawet nie umiem. Łukasz chwycił mnie za nadgarstek i nie chciał puścić. Zaczęłam się wyrywać, ale on był silniejszy.
- Nie rozumiesz co się do Ciebie idioto mówi? - krzyczałam coraz głośniej
- Nie słyszysz co mówi - usłyszałam głos Reusa. Chłopak mnie puścił, a ja pobiegłam w ramiona Marco.
- Jeszcze raz zbliżysz się do Tamary...
- To co?
- Zamknij mordę! - krzyknął Marco. Zaczęła się awantura.
- Marco! Przestań! - krzyknęłam, ale to nic nie dało. Nagle Marco wylądował na trawie, a Łukasz odszedł. Przykucnęłam przy Marco i spojrzałam czy przypadkiem nie ma czegoś złamanego. Przecież on ma za tydzień mecz. Nie może być kontuzjowany. Dla zespołu jest bardzo ważny.
- Dlaczego ty to robisz?
- Chcę dla Ciebie jak najlepiej - odparł podnosząc się z ziemi
- Najlepiej? - Marco złapał mnie za rękę. Puściłam i poszłam do przodu.
- Tamara, no! - krzyczał za mną
- Proszę. Nie utrudniaj mi tego.
Chłopak przytulił mnie i ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiedliśmy i odjechaliśmy. Całą drogę myślałam o Marco. Pamiętam jak spotkaliśmy się pierwszy raz...
Myślałam tak o tym wszystkim kilka minut, bo dojechaliśmy już na miejsce. Dojechaliśmy do domu Marco. Wzięłam do ręki torby z ciuchami i zaniosłam je do góry, do sypialni. Kiedy zeszłam na dół podeszłam do okna, aby je otworzyć. W tym momencie przyszedł chłopak z kakao.
- Proszę
- Dziękuję. Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Pamiętam
- Myślałam, że zapomniałeś - powiedziałam. Oddałam chłopakowi pusty kubek. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i pokazałam Marco jak kasuję numer Łukasza. Od razu pojawił się uśmiech. Zaniosłam kubki do kuchni, a potem usidłam na kanapie i razem z Marco oglądaliśmy film.
 
KEVIN !
DANKE FÜR SCHÖN TOR !

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XXV

Szliśmy wtuleni w siebie aż do domu Marco, do którego doszliśmy po 40 minutach. Kiedy weszłam do domu od razu udałam się do kuchni, aby zrobić jakąś kolację. Niestety w lodówce oprócz kilku plasterków sera i jogurtu nie było nic.
- Robisz od czasu do czasu jakieś zakupy? - spytałam
- Ostatnio nie mam czasu
- To co jesz?
- Trochę tego, trochę tamtego. Oj kochanie
- Dzisiaj zjesz coś porządnego tylko musisz skoczyć do sklepu na zakupy
- Serio? Muszę... - marudził Reus
- Ja mogę zjeść kanapki z serem na kolację, nie mam nic przeciwko - powiedziałam z ironią
- Dobra pójdę. Zrób listę - odparł. Napisałam na kartce co ma kupić. Trochę tego było. Chłopak wziął kluczyki i wsiadł do swojego sportowego samochodu. Ja tymczasem rozmyślałam. Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Był to numer Łukasza. Po co o jeszcze dzwoni? Czego ode mnie chce? W tym momencie przyjechał Marco.
- Kto dzwoni? - spytał kładąc zakupy na stół w kuchni
- Pomyłka - odrzekłam. Włożyłam telefon do kieszeni i zabrałam się za kolację.

Zrobiłam sałatkę, do tego schab i sos czosnkowy. Do kieliszków Marco nalał czerwone wino. Po zjedzonej kolacji razem pozmywaliśmy. Nie odbyło się bez śmiechów. Na włosach miałam dużo piany, jak i Marco. Na chwile zapomniałam o Łukaszu, o całym pocałunku. Potem poszłam do łazienki się wykąpać. Nie miałam swoich ubrań, więc wyciągnęłam coś z szafy Marco. Blondyn poszedł zabrać kąpiel, a ja położyłam się na łóżku z myślą, że ten cały pocałunek był głupim snem. Zamknęłam oczy i znów je otworzyłam. Niestety to nie sen. Wzięłam głęboki oddech. Do sypialni wszedł Marco w samych bokserkach. Zaczęłam się śmiać.
- Z czego taki ubaw? - spytał
- Z ciebie, kochanie. Z ciebie - odparłam i rzuciłam w Niego poduszką. Marco podbiegł i pooowoli przewrócił mnie na łóżko. Zaczęliśmy się całować, a później to już się domyślacie.

Była to trzecia w nocy, gdy się przebudziłam. Wydostałam się z objęć blondyna i usiadłam na łóżku, skurczyłam nogi, a w ręce wzięłam poduszkę
- Płaczesz?
- Nie płaczę - odparłam
- To co jest?
- Nie powiedziałam Ci całej prawdy
Kiedy opowiedziałam mu całą historie zapadła cisza. Założyłam swoje ubrania i udałam się w stronę wyjścia. Nie miałam pojęcia co robić dalej. Nie chciałam go prosić o wybaczenie, bo wiem jak potraktowałam Marco kiedy to... Lepiej o tym nie mówić. Już miałam otwierać drzwi, gdy poczułam ręce Marco na moim ciele. Chłopak musnął mój policzek, po czym odwróciłam się do niego i przytuliłam. Marco...
- Kocham Cię i nikt tego nie zmieni. Wierzę, że nadal mnie kochasz i ten pocałunek nic nie znaczył.
- Bo nie znaczył. Kocham Cię - przytuliłam go jeszcze raz.
- Marco, ale ja...
- Nic nie mów. Zapomnijmy o tym i tyle

Kiedy się obudziłam zauważyłam, że Marco nie śpi. Chłopak uśmiechnął się i powiedział
- Jak Cię stracę to chyba zwariuję...
- Jesteś dla mnie bardzo ważny. Nie wyobrażam sobie w tym momencie bez ciebie życia. Kocham Cię
- Ja też Cię kocham
Leżałam tak jeszcze długo. Nie miałam ochoty się z stamtąd ruszać. Bardzo dobrze czułam się w Jego objęciach.

Później razem zjedliśmy śniadanie. Czule pożegnałam się z chłopakiem. Nie chciałam się z Nim rozstawać. Przynajmniej nie teraz, właśnie gdy zdałam sobie sprawę jak bardzo Go kocham, muszę iść do pracy. Marco podwiózł mnie do domu, a sam wrócił do siebie. Przebrałam się w coś bardziej eleganckiego, ponieważ dzisiaj mamy w pracy jakieś ważne spotkanie. Z szafy wyciągnęłam kilka ubrań. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. Jeszcze przed wyjściem do pracy zajrzałam do skrzynki na listy, w której było jak zwykle mnóstwo rachunków.

W pracy jak zawsze nic się nie działo, nawet spotkanie było nudne.
Godziny w pracy dobiegały końca. Pozamykałam programy w komputerze, wzięła torebkę i wyszłam z budynku. Szłam sobie spokojnie ulicą, gdy niespodziewanie zatrzymał się samochód. Wysiadł z Niego Mitchell. Bardzo mu zależało na rozmowie, więc poświeciłam mu kilka minut...
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi, bo nie do końca rozumiem
- Uważaj na Inez. Ta kobieta jest niemożliwa. Znowu chce coś od Marco. Kiedy ty byłaś w Poznaniu to ona przychodziła na treningi przez co Marco był strasznie rozproszony. Rozmawiałem z nią, aby nie przychodziła. Jednak to nic nie dało. Proszę pogadaj z nią, może ty coś zrobisz.
- Dlaczego dopiero mi o tym mówisz!?
- Byłaś zajęta albo nie odbierałaś

Wsiadłam do samochodu Mitchella i udałam się prosto na trening chłopaków. Jeszcze nie zaczęli. Postanowiłam nie mówić nic Marco. Usiadłam na "trybunach" w mało widocznym miejscu. Rozglądałam się za Inez, ale nie widziałam tej pokraki. Stwierdziłam, że może sobie odpuściła. Kiedy chciałam już opuszczać trening zjawiła się dziewczyna. Usiadłam i przyglądałam się chłopakom. Z nią porozmawiam później.

***
Biegając z chłopakami kółka na rozgrzewkę zauważyłem Tamare.
- Co ona tu robi? - wymamrotałem pod nosem
- Mówiłeś coś? - spytał Lewy
- Nie, nie. Głośno myślę
Kiedy skończyliśmy biegać podszedłem do 
Mitchella.
- Co tu robi Tamara? - zapytałem
- Nie wiem. Chyba przyjechała do Ciebie - powiedział. Nie zastanawiałem się nad tym dalej i wróciłem do treningu.

Dwie godziny później

- Na dzisiaj koniec - rzekł trener. Pomaszerowałem do szatni. Wziąłem szybki prysznic i wybiegłem z szatni jako pierwszy. Na koniec usłyszałem śmiechy kolegów i Lewego #Na spotkanie z dziewczyną to punktualny, ale na treningi to przyjeżdża ostatni# Nie miałem ochoty nic mu odpowiadać, bo to tylko głupoty. Chociaż trochę prawdy w tym jest. Zacząłem śmiać się do siebie. Wychodząc widziałem jak Tamara kłóci z Inez. Od razu do nich pobiegłem
- Przestańcie się kłócić
- Nie wtrącaj się, Marco! - krzyknęła Tamara i uderzyła mnie pięścią w klatkę piersiową. Miałem mętlik w głowie, bo nie wiedziałem co robić. Doszedłem do wniosku, że najlepiej jak wezmę Tamarę do domu. Wziąłem dziewczynę za rękę i wsiedliśmy do samochodu. Całą drogę panowała cisza.
- Możesz mi powiedzieć co chce od Ciebie ta idiotka? - zapytała
- Powiem Ci tylko jedno. Nie zwracaj na nią uwagi. Ona niedługo wyjeżdża z Dortmundu...
- Na stałe? - przerwała Tamara
- Chyba tak. Myślałem, że temat Inez zakończyliśmy. Nic mnie z nią nie łączy.
- Dobrze. Wierzę Ci, ale nie kłóćmy się już - na moim policzku pojawił się soczysty pocałunek

***
Zatrzymaliśmy się przed domem Marco. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do środka. Chłopak poszedł do kuchni po wino, a ja zajrzałam do szafki i wyciągnęłam kieliszki. Usiedliśmy na kanapie, po czym położyłam głowę na kolanach blondyna i tak usnęłam, kiedy obudziły mnie piski opon dochodzące z zewnątrz. Reus wstał gwałtownie i podszedł do okna. Marco wyglądał na zdenerwowanego. Wyszedł z domu, a ja z Nim. Szczęka mi opadła, gdy przede mną pojawił się Łukasz
- Co ty chcesz?
- Pogadać, wpuścisz mnie? - chciał wejść, ale odepchnęłam go
- Mów
- Wrócisz do mnie - powiedział na co wybuchłam śmiechem
- Łukasz... -westchnęłam - Ale ja nic do Ciebie nie czuję
- A do tego idioty tak? - zapytał. Zobaczyłam, że za mną stoi Marco
- Tak, do Niego tak - powiedziałam - Może lepiej już idź - dodałam

Zamknęłam przed chłopakiem drzwi. Usłyszałam jak Marco uderza pięścią w ścianę. Zobaczyłam, że jest zły. Weszłam do pokoju. Zabrałam ubrania, które wczoraj pożyczyłam od Marco i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, a następnie się ubrałam. Potem położyłam się za łóżku i przykryłam się kołdrą. Dlaczego on mi to robi - powtarzałam sobie w myślach. Nie rozumiem po co on tu przyjechał. Ten pocałunek był niczym znaczącym. Zamknęłam oczy i cudem zasnęłam.

PRÓBNE EGZAMINY, WIĘC NIE BĘDĘ PISAĆ NA CHWILE OBECNĄ DALSZYCH ROZDZIAŁÓW .