Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Marco wychodzi z sypialni. Myślałam, że idzie na śniadanie, więc szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Jednak schodząc po schodach z kuchni wyszedł chłopak. Spojrzał na mnie wrogo i trzasnął drzwiami. Chciałam iść za Nim, ale postanowiłam zostać w domu.
Usiadłam na schodach i rozmyślałam.Dochodziła godzina jedenasta. Wstałam z schodów i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, która jak się później okazała była zimna. Nie wypiłam i poszłam do góry. Wzięłam prysznic, gdy usłyszałam czyjeś kroki na schodach.
W drzwiach zobaczyłam Marco. W prawej ręce trzymał piękną czerwoną róże, a w lewej pudełko czekoladek.
- Głupio się zachowałem, wybacz
- Obiecaj mi, że nie będziemy się kłócić
- Obiecuję
Usiedliśmy na schodach i wcinaliśmy czekoladki. Opowiadaliśmy sobie dowcipy, różne historie z dzieciństwa. Za wszelką cenę próbowaliśmy się rozweselać. Na zegarku była godzina 13. Marco za godzinę ma trening, więc podwiózł mnie do domu, a sam pojechałam na trening. Przebrałam się i zadzwoniłam do Leny. Umówiłam się z nią na zakupy. 30 minut później w moim domu pojawiła się przyjaciółka. Wolnym krokiem doszłyśmy do metra, którym pojechałyśmy pod naszą ulubioną galerię handlową. Musiałyśmy jeszcze trochę przejść. Po drodze kupiłyśmy sobie słodkie ciastka.
Na zakupach spędziłyśmy z dobre trzy godziny. Dawno tyle nie kupiłam. Ostatnio szczególnie nie chodzę na zakupy, tym bardziej mało czasu spędzam z przyjaciółką. Na sam koniec wybrałyśmy się na obiad. Musiałyśmy coś przekąsić, ponieważ zakupy wyrzuciły z nas całą energie.
Po skończonym obiedzie Lena zamówiła taksówkę i pojechała do domu. Natomiast ja postanowiłam się przejść, tak na odświeżenie rozumu. Musiałam pobyć sama i poukładać sobie wszystkie sprawy. Nagle poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni od spodni i zobaczyłam, że dzwoni numer prywatny. Mimo niepewności odebrałam
- Słucham?
- Kochanie, gdzie jesteś?
- Marco?
- No ja, a co? Spodziewałaś się kogoś innego?
- Dlaczego dzwonisz z prywatnego?
- Nadusiłem coś. Możesz mi powiedzieć gdzie jesteś, bo dołączę do Ciebie. Właśnie skończyłem trening.
- Niedaleko kina. Poczekam tutaj na Ciebie.
- OK. Buziaczki
To ostatnie słowo strasznie mnie zaskoczyło. Zaczęłam się śmiać, tak do siebie. Od kiedy Marco używa takich słów? Usiadłam na ławce. Zaczęłam przyglądać się ludziom na ulicy i długo na mojej twarzy gościł uśmiech, gdy w niespodziewanym momencie zrobiło się ciemno. Na moich oczach pojawiły się czyjeś ręce, które po chwili znalazły się na moich barkach. Myślałam, że to Reus. Już chciałam dać mu buziaka, kiedy zobaczyłam Łukasza.
- No witam skarbie - i mnie pocałował
Natychmiast go odepchnęłam. Zaczęłam na Niego krzyczeć. Jak dobrze, że jest Polakiem i mogłam przeklinać. Po niemiecku nawet nie umiem. Łukasz chwycił mnie za nadgarstek i nie chciał puścić. Zaczęłam się wyrywać, ale on był silniejszy.
- Nie rozumiesz co się do Ciebie idioto mówi? - krzyczałam coraz głośniej
- Nie słyszysz co mówi - usłyszałam głos Reusa. Chłopak mnie puścił, a ja pobiegłam w ramiona Marco.
- Jeszcze raz zbliżysz się do Tamary...
- To co?
- Zamknij mordę! - krzyknął Marco. Zaczęła się awantura.
- Marco! Przestań! - krzyknęłam, ale to nic nie dało. Nagle Marco wylądował na trawie, a Łukasz odszedł. Przykucnęłam przy Marco i spojrzałam czy przypadkiem nie ma czegoś złamanego. Przecież on ma za tydzień mecz. Nie może być kontuzjowany. Dla zespołu jest bardzo ważny.
- Dlaczego ty to robisz?
- Chcę dla Ciebie jak najlepiej - odparł podnosząc się z ziemi
- Najlepiej? - Marco złapał mnie za rękę. Puściłam i poszłam do przodu.
- Tamara, no! - krzyczał za mną
- Proszę. Nie utrudniaj mi tego.
Chłopak przytulił mnie i ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiedliśmy i odjechaliśmy. Całą drogę myślałam o Marco. Pamiętam jak spotkaliśmy się pierwszy raz...
Myślałam tak o tym wszystkim kilka minut, bo dojechaliśmy już na miejsce. Dojechaliśmy do domu Marco. Wzięłam do ręki torby z ciuchami i zaniosłam je do góry, do sypialni. Kiedy zeszłam na dół podeszłam do okna, aby je otworzyć. W tym momencie przyszedł chłopak z kakao.
- Proszę
- Dziękuję. Pamiętasz co mi obiecałeś?
- Pamiętam
- Myślałam, że zapomniałeś - powiedziałam. Oddałam chłopakowi pusty kubek. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i pokazałam Marco jak kasuję numer Łukasza. Od razu pojawił się uśmiech. Zaniosłam kubki do kuchni, a potem usidłam na kanapie i razem z Marco oglądaliśmy film.
KEVIN !
DANKE FÜR SCHÖN TOR !
Niech ten Łukasz w końcu sobie pójdzie, Ona ma być z Marco! Rozumiesz?! ;****/ pozdrowionka z mojej ukochanej bioli :)))
OdpowiedzUsuńRozdział świetny.
OdpowiedzUsuńŁukasz grrr ;/
Czekam na nn buziaki ;*
Nadrobiłam wszystkie rozdziały i poprostu nie mogłam przestać czytać :D
OdpowiedzUsuńZajebisty blog *-*
czekam na nn i pozdrawiam :*
http://marcoiolastory.blogspot.com/
Kurde no głupi Łukasz ja bym chciała żeby była z Marco !!! PROSZĘ CIĘ !! :* Czekam z niecierpliwością na next'a ;* Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://i-love-forgives-all-is-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper :) bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać wszytko :)
czekam na kolejny i zapraszam do siebie :)
http://wiara-w-ludzi-i-milosc.blogspot.com/
Pozdrawiam
Jak zwykle świetny rozdział :D Mama nadzieję , że Teo w rzeczywistosci nie jest taki nachalny . haha XD Czekam z niecierpliwością na nastepny . A no i była róża , nie sto ale zawsze <3 Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń