Trzy godziny później
Miałam dosyć leżenia w łóżku. Zeszłam na dół, ubrałam buty i wyszłam. Szłam w kierunku szkoły. Usłyszałam dzwonek. Skończyli wykłady. W tłumie ludzi szukałam Martina. Znalazłam, podbiegłam...
- Cześć Martin. Mogłabym notatki? - zapytałam
- Cześć. Jasne, proszę - notatki schowałam do torebki - Masz ochotę na kawę i ciasto?
- Chętnie - powiedziałam z uśmiechem
- To chodź - złapał mnie za rękę. Wyglądało to dziwnie, wiem. Po drodze zrobiło mi się słabo. Akurat teraz. Martin chciał mnie zabrać do lekarza, ale ja się nie zgadzałam. Jednak uległam.
Zamówiliśmy taksówkę, po 20 minutach byliśmy w szpitalu.
Godzinę później wszystko było wiadome, jestem w ciąży.
- Gratuluję, będzie Pan ojcem - powiedział lekarz do Martina. Oboje wybuchliśmy śmiechem
- Też się cieszę, będę ojcem - krzyczał na cały szpital chłopak
- Musi Pani jeszcze w tym tygodniu zrobić dodatkowe badania - dodał lekarz
- Zgłoszę się do Pana w piątek, dobrze?
- Czekam. Do widzenia
Wyszliśmy ze szpitala. Skierowaliśmy się do upragnionej kawiarni. Nie mogłam w to uwierzyć, że jestem w ciąży. Ja? W ciąży?
- Jak tam nasza młoda mama? - spytał Martin
- Nie przesadzaj.
- Marco będzie wspaniałym ojcem...
- Ojcem? Nie mam zamiaru mu o niczym mówić. Jestem na Niego zła i tyle, a ty też milczysz. Może się w końcu obudzi i zauważy, że przez sceny zazdrości jakie urządza, wyrządzają mi większą krzywdę.
- Będę milczeć pod warunkiem, że mu powiesz
- Martin, przyjacielu...
- Nie, nie powiesz mu.
Zatrzymaliśmy się w połowie drogi do kawiarni i zmieniliśmy kurs, poszliśmy do Marco.
Chłopaka nie było w domu. Pewnie ma trening. Dojechaliśmy taksówą na trening, właśnie skończyli. Przytuliłam przyjacielsko Martina na pożegnanie i poszłam do Marco.
- Cześć. Szukasz Marco? - spytał Kevin
- Szukam. Nie wiesz może gdzie jest?
- Jest w szatni
- To poczekam - powiedziałam. Oparłam się o ścianę. Minęło 10 minut a Marco nadal nie było, trochę się zaniepokoiłam, ale czekałam cierpliwie. Kiedy dochodziła 15 wkurzyłam się i zadzwoniłam do Kevina.
- Mówiłeś, że Marco w szatni. Ja czekam na Niego i nic
- Jak wychodziłem to był w szatni, razem z innymi. Wejdź do szatni
- Chyba tak zrobię
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Jednak oprócz sprzątaczki nie było nikogo.
- Wszyscy wyszli? - spytałam
- Widzisz tu kogoś? Jestem tylko ja, wyjdź bo sprzątam - powiedziałam nie miło
Wyszłam z budynku i pomaszerowałam do domu. Szłam ze smutną miną przez cały Dortmund, aż doszłam do domu. Przed drzwiami stał wysoki blondyn.
- Cześć - powiedział, chciał pocałować. Ja odeszłam i zaczęłam szukać kluczy w torebce. Muszę tu zrobić porządek - pomyślałam. Kiedy je znalazłam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Za mną Marco.
- Coś się stało? - spytał rozkładając się na kanapie
- Wszystko w porządku - skłamałam
- Przecież widzę, usiądź
- Wszystko dobrze - powiedziałam głośniej
- Na pewno?
- Źle się czuję, lepiej idź. Spotkamy się jutro
- Jutro o 14 zabieram cię za miasto, pamiętaj. Teraz odpocznij, do jutra - pocałował subtelnie w policzek. Nie chciałam się kłócić, więc nawet nie wspominałam o tym, że byłam na treningu, o tym że wczoraj nie zadzwonił i nie poinformował, że idzie z Robertem. Chciałam się z nim później spotkać, ale nici z planów.
Chłopak wyszedł, a ja poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie obiad. Ciągle myślałam o ciąży. Za kilka miesięcy będę matką, a ojcem...
Marco.
Usiadłam na kanapie i wcinałam obiad, jakoś mi nie podchodziło. Odłożyłam talerz i włączyłam telewizor. Wszędzie trąbili o dniu kobiet. Szczególnie o imprezie zorganizowanej przed miejscowy klub. Ma ona się odbyć w sobotę, o 20 i zaproszeni są wszyscy piłkarze. Z partnerkami oczywiście.
Następnego dnia
Dzisiaj czwartek. Wstałam dość wcześnie, pomaszerowałam leniwie do łazienki. Pogoda tego dnia zapowiadała się na słoneczną. Potem zajrzałam do szafy i jak zwykle nie wiedziałam do ubrać. Kiedy już się ubrałam to zeszłam na dół na śniadanie. Po 15 minutach przyszedł Martin, wypiliśmy razem herbatę i wyszliśmy z domu.
Codzienne wykłady są nudne, godzina za godziną i ta radość kiedy się kończą. Wyszłam z budynku i poszłam prosto do domu. Od rana Marco wysyłał mi sms, przypominał...
że zabiera za miasto.
W domu siedziałam na kanapie z książką w ręku, nagle zadzwonił dzwonek. Do domu weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Lena. Od razu zapytałam
- Co taka radosna?
- Spakowana? - zadała pytanie nie odpowiadając na moje
- Po co? - spytałam zdziwiona. Wtedy przypomniałam sobie o tym, że Marco zabiera mnie za miasto. A może raczej nas?
- Jedziemy nad jezioro! - krzyknęła
- Pewnie o to chodziło Marco - powiedziałam do siebie
- Coś mówiłaś?
- Idę się spakować, daj mi 10 minut.
Odłożyłam książkę i poszłam do sypialni. Spod łóżka wyciągnęłam torbę, spakowałam potrzebne rzeczy i gotowa zeszłam na dół. Minęło 15 minut. Do domu wparował Marco i Mitchell.
- Gotowe? - spytał Mitchell
- Tak - powiedziała podekscytowana Lena. Godzina spędzona w samochodzie i byliśmy na miejscu. Okolica wyglądała na bardzo ładną. Jezioro znajdowała się na środku, wokół niego były domki. Jeden z nich należał w obecnym momencie do nas. Jak na początek wiosny było dużo osób. Od właściciela dostaliśmy klucz do naszego domku.
- Wy pójdziecie tu, a my tu. Poszukamy numeru domku - powiedział Marco
- Nie musimy się rozdzielać. Nasz domek to ten - powiedziała Lena wskazując na niewielki, brązowy domek, który wyróżniał się spośród innych swoim zielonym dachem. Cóż można powiedzieć, że wyjątkowy. Weszliśmy do środka. Na pierwszy rzut oka rzucił się piękny pokój, w którym znajdował się duży telewizor. Najważniejszym miejscem w domku była sypialnia
- Ta będzie nasza - odrzekł Marco
- A nasza gdzie? - spytał oburzony Mitchell
- Pewnie za tymi drzwiami - powiedziałam z uśmiechem. Mitchell otworzył drzwi, za którymi zamiast sypialni znajdowała się łazienka. Wyszliśmy z sypialni w poszukiwaniu drugiej. Znaleźliśmy kolejne "tajemnicze" drzwi
- Sprawdzę tutaj - śmiała się Lena otwierając drzwi - Jest! - krzyknęła.
Dwie godziny później
Godzinę temu z domku wyszli chłopacy i do tej pory nie wrócili. Jak na złość nie można się z nimi skontaktować, ponieważ zostawili komórki. Postanowiłyśmy ich poszukać. Po kilku minutach szukania znalazłyśmy ich siedzących przy ognisku. Popijali piwo co chwile dokładając drewno, aby nie zgasło ognisko. Chwile im się przyglądałyśmy. Nie mogłyśmy ze śmiechu. Byli tacy zabawni. Podeszłyśmy do nich i usiadłyśmy obok.
Godzinę później
Robiło się coraz ciemniej i zimniej, dlatego wróciliśmy do domku. Kiedy tak szliśmy w pewnym momencie Lena zaczęła opowiadać historię o koleżance, dokładniej o koleżance z pracy, która jest w ciąży. Wtedy przypomniałam sobie o mojej ciąży. Że nadal nie powiedziałam Marco
Leżałam na łóżku w sypialni, kiedy weszła Lena. Popatrzyła się chwilę na mnie i potem uśmiechnęła. Podeszła i zapytała
- Co się dzieje? Mi możesz powiedzieć
- Jestem w ciąży - na twarzy przyjaciółki pojawiło się wielkie zdziwienie. Ja spuściłam tylko głowę i nie odzywałam się. Po krótkim milczeniu...
- Marco nie wie, prawda? - zapytała
- Nie, nie wie
- Dlaczego?
- Powiem mu...
- Kiedy? - przerwała - Chodź! Powiesz mu teraz
- Nie teraz, proszę - błagałam przyjaciółkę. Nie byłam na to gotowa, a co jeśli...
- Na pewno się ucieszy, chodź
Wstałam i skierowałam się do drzwi. Zatrzymałam się na chwile, zwątpiłam
- No chodź!
Więc poszłam. Chłopaki grali w fife.
- Powiem później, teraz jest zajęty - szepnęłam do ucha Lenie. Ona jednak mnie nie słuchała i odłączyła grę, na co chłopaki wybuchli złością
- Co robisz? - powiedzieli oboje
- Właśnie kończył się mecz, wygrywałem - dodał Mitchell
- Zostaw na chwile Marco i Tamare razem, chodźmy do kuchni. Zamknęła drzwi od kuchni, ale ja wiedziałam, że podgląda. Wzięłam głęboki wdech i wyznałam mu całą prawdę. Marco popłakał się serdecznie na wieść, że jestem w ciąży. Był wprawdzie wówczas lekko wstawiony, ale zapewniał, że na trzeźwo też uroniłby niejedną łzę. Rzuciłam się w Jego szerokie objęcia.
ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE. PRZEDE WSZYSTKIM ZDROWIA.
SPEŁNIENIA MARZEŃ W NOWYM ROKU, A MOŻE I W TYM MIJAJĄCYM.
SZAMPAŃSKIEJ ZABAWY W NOC SYLWESTROWĄ I
SZAMPAŃSKIEJ ZABAWY W NOC SYLWESTROWĄ I
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU.
DZIĘKUJE ZA DOTYCHCZASOWE KOMENTARZE .
BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE KOMUŚ PODOBA SIĘ MOJA HISTORIA .
SZCZEGÓŁNE PODZIĘKOWANIA DLA MOJEJ PRZYJACIÓŁKI. GDYBY NIE TY I WAKACYJNE SPOTKANIE BLOG BY ZAPEWNE NIE POWSTAŁ . KC ! < 3
POZDRAWIAM I JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT .
DO ZOBACZENIA W NOWYM ROKU
Jejku jaki piękny *-*
OdpowiedzUsuńMarco ojcem jak słodko <333
Nie mogę się doczekać kolejnego ;3
Wzajemnie kochana! ♥
Buziaczki ; *
Boże , super. *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego.
Czekam z niecierpliwością <3
Kc! <3 / Paula
Cudownie <3 Jenak ciąża . ( liczę na chłopca również przystojnego jak tatuś haha :D ) Czekam na następny . Dziękuję za życzenia . Nawzajem , jak to mówią chłopacy , a jak tam samochód ? XD
OdpowiedzUsuńA zapomniałabym . Ten blog to twoja zasługa . Ja może troszkę Cię popchnełam w jego strone , ale tak odrobinkę . KC <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego. Super, jest w ciąży <333 Również wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!!! ;***
OdpowiedzUsuńCudnyy ;) Marco tatą. <33
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. ;)