czwartek, 31 października 2013

Rozdział XVI

Z budynku wyszła Lena
- Nie idziesz do domu? - spytała - Pewnie czekasz aż królewicz przyjedzie - śmiała się
- Nie przyjedzie - powiedziałam ze złością
- Pokłóciliście się?
- Jeszcze nie, ale niech Go dopadnę
- To coś poważnego?
- Chodź. Opowiem Ci po drodze
Lena na każdym razem kiedy wspominałam o kobiecie spod redakcji, śmiała się. Pewnie wie, kto to. Ja wpadam w paranoje, że Marco mnie zdradza. Po prostu nie mam do Niego takiego zaufania jak miałam wcześniej. Przed moim domem zatrzymał się samochód, z którego wysiadła kobieta, ta spod redakcji
- Lena, to ona - powiedziałam i pobiegłam w Jej stronę - Dzień dobry. Co Panią tu sprowadza?
- Ja do Pana Reusa - powiedziała spoglądając na kartkę, gdzie miała zapisany adres, mojego domu.
- Tu nie mieszka. Tu mieszka Jego dziewczyna - podkreśliłam
- A wie Pani gdzie mieszka?
- Nie wiem - odpowiedziałam
- No dobrze. Dziękuję - powiedziała i wsiadła do samochodu. Po chwili odjechała z piskiem opon.
- Co Jej powiedziałaś? - spytała zaniepokojona przyjaciółka
- Ja nic, szuka Marco
- Uff - westchnęła
- Kto to? Przecież wiem, że wiesz
- Ale nie mogę powiedzieć - oznajmiła, pocałowała w policzek i poszła do domu
Ja udałam się do swojego, otworzyłam drzwi i rzuciłam wszystko. Poszłam do góry, aby się przebrać po czym zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam naleśniki.

Następnego dnia

Dzisiaj środa. Wstałam o 7:15. Ubrałam się.Postanowiłam iść do parku pobiegać. W pewnym momencie ktoś ochlapał mnie wodę z kałuży. Oczy zwróciłam ku górze i ujrzałam twarz Martina.
Martin to student dziennikarstwa, na tym samym roku co ja. Jest bardzo miły, zabawny, a i jeszcze przystojny. Niestety nigdy z Nim nie rozmawiałam, jakoś nie było okazji.
- Przepraszam, zamyśliłem się - powiedział i podał mi rękę
- Następnym razem uważaj - odrzekłam, podniosłam się z ziemi i usiadłam na ławce
- Przepraszam. Mogę Ci to jakoś wynagrodzić? - spytał
- Nie potrzebuję twojej pomocy
- Na pewno?
- Na sto procent - odparłam
- Pozwól, że odprowadzę Cię do domu - powiedział naciskając
- No niech Ci będzie
Po 20 minutach doszliśmy do domu. Martin poszedł do siebie, i ja do siebie. Przebrałam się, wypiłam herbatę, spakowałam książki do torby i wyszłam do szkoły. Minęło nie całe 30 minut i byłam pod budynkiem szkoły. Po chwili był już dzwonek.

Kilka godzin później

Siedziałam w domu i zastanawiałam się, czy iść na mecz. Jak nie pójdę to Marco będzie zły. Jeśli pójdę to będę tylko psuć humor osobom w moim towarzystwie. Kiedy tak rozmyślałam zadzwonił dzwonek do drzwi
- Jeszcze nie gotowa? - spytała Lena
- Nie wiem czy idę
- Pewnie, że idziesz. Ubieraj się. Czekam w samochodzie
Szybko się przebrałam i wsiadłam do samochodu. Po godzinie dotarliśmy na stadion. Samochód zostawiłyśmy na parkingu i pomaszerowałyśmy na trybuny. Mecz zaczyna się za 30 minut. Lena poszła do Mitchella, a ja sama jak palec siedziałam wgapiona w murawę. Nagle usłyszałam znajomy głos. To była Ania, żona Roberta.
- Cześć - przywitała się
- O hej. Co tam u Ciebie? - zapytałam
- Dobrze. Sama jesteś?
- Z przyjaciółką, z Leną - odrzekłam
Kiedy tak rozmawiałyśmy przyszła Lena, przywitała się z Anią i usiadła koło nas. Chwile później weszli piłkarze obu drużyn, zaczął się mecz.
 
9 LISTOPADA NA MECZ LECHA

niedziela, 27 października 2013

Rozdział XV

Na lotnisku w Dortmundzie czekała Lena. Po ceremonii uścisków, wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do domu. Po 30 minutach byłyśmy na miejscu. Nie było z nami Marco, ponieważ pojechał On na trening. Rozpakowałam się, ugotowałam z Leną obiad, po czym zjadłyśmy, pozmywałyśmy i postanowiłyśmy pójść na Signal Iduna Park. Chłopaki nie spodziewali się nas to też po skończonym treningu uściskali i wycałowali.

Godzinę później

Ledwo weszliśmy do domu rozległ się dzwonek...
- Spodziewasz się kogoś? - zapytał Marco
- Nie
- To do Ciebie
- Kto to? - zapytałam zaniepokojona
- Sama zobacz - powiedział i poszedł na górę zostawiając mnie z ...
- Inez?
- Nie powinnam tu przychodzić, ale muszę Cię przeprosić za tą krzywdę, którą Ci wyrządziłam. Z upływem czasu, doświadczeniami, wrażeniami traktuje to zupełnie inaczej. Nic wtedy mnie nie obchodziło i nie przyszło mi na myśl jak bardzo Ciebie ranię.
- Nie cofniemy czasu, nic nie zmienisz - odparłam
- Wiem - westchnęła - Ale chciałabym żebyś wiedziała, że mam świadomość jak beznadziejnie się wtedy zachowałam. Zniszczyłam wasze szczęście, a sama w zamian nic nie zyskałam.
- Inez...
- Nic nie mów, przepraszam.
Inez wyszła, a ja poszłam na górę. Wzięłam prysznic, spięłam włosy i wyszłam z łazienki. Położyłam się na łóżku i przykryłam się pod samą szyję kocę. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

Obudziłam się wcześnie. Zeszłam do kuchni, w której był Reus. Nie patrząc na Niego, wzięłam szklankę i wlałam do niej wodę. Napiłam się i położyłam szklankę na blacie. Odwróciłam się i zauważyłam, że jest cholernie zły. Oczywiście przeze mnie. Poszłam ponownie do góry, wzięłam prysznic i ubrałam się. Kiedy zeszłam na dół, aby zrobić śniadanie nie było blondyna, na stole leżała tylko kartka Przepraszam, za moje zachowanie. Pod kartką są dwa bilety na jutrzejszy mecz. Kocham Cię. Twój Marco

Wybrałam numer Leny i czekałam aż dziewczyna odbierze. Po dwóch sygnałach usłyszałam Jej głos
- Muszę się przyzwyczaić, że wróciłaś. Jak na razie patrzę na telefon z szokiem, że dzwonisz - zachichotała
- Przecież dzwoniłam do Ciebie w Monachium. Ale nie ważne. Dzwonię do Ciebie, aby zaprosić Cię na mecz, bo mam dwa bilety - oznajmiłam
- Pewnie, że pójdę
Rozłączyłam się i położyłam telefon na blacie. Zrobiłam sobie śniadanie. O 10 musiałam być w pracy, więc szybko spakowałam potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam.

Kilka godzin później

- Koniec na dziś? - zapytała koleżanka
- Tak, na szczęście - odparłam
- Gratuluję wywiadu, szef jest zadowolony - powiedziała podając rękę
- Ach, dziękuję. Robię to najlepiej jak mogę
Wychodząc z budynku zauważyłam samochód Marco. Chłopaka nie było. Rozglądałam się, ale Go nie widziałam. Chwile później ujrzałam jak rozmawia z jakąś dziewczyną. Reus musiał mnie zauważyć, ponieważ oboje się speszyli. Wsiadł do samochodu i odjechał. Nie wiem co to miało znaczyć, ale nie było to przyjemne


BORUSSIA - ARSENAL 2:1
JEDZIEMY NA MECZ LECHA, YEAH !


niedziela, 20 października 2013

Rozdział XIV

***
Kiedy taksówka wysadziła mnie pod domem, na schodach siedział jakiś mężczyzna. Na początku nie wiedziałam kto to, ale jak się przyjrzałem ujrzałem twarz Marco. Zaprosiłem Go do domu, usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy.Chłopak poprosił mnie o pomoc, a ja się zgodziłem chociaż próbowałem się wykręcić. Nie chciałem się wtrącać w ich "związek" Pewnie Tamara będzie zła... Razem z Marco ustaliliśmy, że pojedzie On do Tamary. Podałem mu adres hotelu...
- Tylko tego nie spieprz
- Mario, to jest moja ostania szansa - odparł Marco
 
***
Leżałam na łóżku. Otulona kocem. Oglądałam romantyczny film, na którym się popłakałam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to ktoś z hotelu, więc szybko wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Marco. Podszedł i przytulił. Nie odwzajemniłam uścisku. Puścił, rozebrał się z kurki i usiadł na łóżku
- Co Ty tu robisz? - zapytałam, ocierając chusteczką łzy
- Ratuję nas - odpowiedział blondyn
- Wynoś się - krzyknęłam
Marco podszedł do mnie i szepnął mi do ucha ;przecież wcale tego nie chcesz; Wziął mnie za rękę, usiadł na łóżku i wskazał ręką na miejsce obok. Usiadłam. Spojrzał smutnymi oczami i powiedział ;Kocham Cię; Przytulił raz jeszcze i namiętnie pocałował w usta. W końcu odpowiedziałam ;ja Ciebie też;

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jest już następny dzień. To niemożliwe, że tak długo spałam. Dochodziła 10. Wstałam z łóżka i się przebrałam, w to co wczoraj. Gdy spakowałam wszystkie rzeczy, wyszłam z pokoju na śniadanie. Przy stole czekał Marco.

Po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się do pokoju, żeby wziąć walizkę, zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy na lotnisku.

Na lotnisku

- Tamara, hej Tamara - rozległo się wolanie
- Marioooo - podbiegłam do Niego i przytuliłam najmocniej jak mogłam
- Tamara, bo mnie udusisz - śmiał się Goetze
- Najwyżej. Dziękuję
- Ale za co?
- Przecież Marco sam by na to nie wpadł - powiedziałam, spoglądając na blondyna
- To prawda - śmiał się Mario
- Chodź Tamara! - krzyczał Marco
- Dziękuję, raz jeszcze - odrzekłam, wzięłam Marco za rękę i mieliśmy już iść do samolotu, kiedy on powiedział ;zaraz wrócę, muszę coś załatwić; Chłopak podszedł do Mario i uściskał. Pomachaliśmy na koniec i udaliśmy się do samolotu.

BORUSSIA - ARSENAL

niedziela, 13 października 2013

Rozdział XIII

Słoneczna pogoda zmusiła Mario, aby zrobić śniadanie na powietrzu. Bardzo się ucieszyłam, kiedy chłopak mi powiedział, że wybieramy się do parku na piknik. Rozłożyliśmy koc, po czym Mario z koszyka wyciągnął kanapki. Po zjedzeniu śniadania wróciliśmy do samochodu, odłożyliśmy "piknik" i ruszyliśmy na miasto. Szliśmy ulicami Monachium w kierunku "rynku". Kiedy już tam dotarliśmy...
- Bardzo ładne miejsce - powiedziałam zachwycona
- Wiedziałem, że Ci się spodoba
- Zrobię kilka zdjęć
Ja robiłam zdjęcia, a Mario gdzieś poszedł. Chwile później wrócił z lodami.
- Proszę - odparł chłopak
- Dziękuje. Czekoladowe, moje ulubione - powiedziałam
Czas tego dnia spędziłam w sposób jaki sobie nie wyobrażałam. Najpierw śniadanie w parku, lody a później...

Udaliśmy się do centrum handlowego. Poszliśmy do kina, a potem zajrzeliśmy do kilku sklepów. Gdy Mario płacił za sukienkę, postanowiłam zadzwonić do Leny. Niestety nie odbierała. Zadzwoniłam jeszcze raz i nic.
- Co się stało? - zapytał Goetze
- Mario! Wystraszyłeś mnie - krzyknęłam przestraszona
- Przepraszam - powiedział
Wzięłam zapakowaną sukienkę i zapytałam
- Ile muszę Ci oddać?
- Przestań. To prezent ode mnie

Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do taksówki. W mieście korki, więc po godzinie dojechaliśmy do celu, którym był stadion - Allianz Arena.
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam
- Być w Monachium i nie zobaczyć stadionu. A po za tym wywiad...
- Wywiad, wywiadem. Ale na stadionie?- przerwałam chłopakowi
- Sądzę, że to będzie wspaniale miejsce na wywiad. Lepsze od restauracji
Weszliśmy na stadion. Usiedliśmy na trybunach i zaczęliśmy


Po skończonym wywiadzie siedzieliśmy na trybunach jeszcze długo. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się oraz robiliśmy zdjęcia. Robiło się coraz ciemniej i zimniej, więc zamówiliśmy taksówkę i wróciliśmy do hotelu.

Jutro o 11:45 mam samolot do domu, do Dortmundu. Pożegnanie z Mario było bardzo trudne. Nie chciałam wracać, ale niestety musiałam. Tam czeka na mnie praca i studia.
- Dziękuje - powiedziałam i przytuliłam chłopaka
- Ja również dziękuje - szepnął do ucha, pocałował w policzek i odszedł do taksówki
Weszłam do środka hotelu, nacisnęłam guzik do windy i pojechałam. Ciągle w głowie miałam wywiad, tego chłopaka i stadion. Mario miał rację. Stadion - wspaniałe miejsce. Usłyszałam ciche wibracje telefonu. Znów Ty. Znów Ty dzwonisz. Zanów przypominasz o sowim istnieniu. Weszłam do pokoju i rzuciłam telefon na łóżko. Poszłam się wykąpać.

sobota, 12 października 2013

Rozdział XII

Kiedy dojechaliśmy, wysiedliśmy z samochodu i pomaszerowaliśmy w stronę domu.
Mario jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi.
Ja usiadłam na kanapie, a chłopak powędrował do kuchni. Razem zasiedliśmy z lampką wina i długo rozmawialiśmy. W pewnym momencie przerwał nam mój telefon. Wyświetlił mi się numer Marco.
- Czemu nie odbierasz? - zapytał Goetze
- To Lena. Później odzwonię - opowiedziałam
- Przecież widziałem, że to Marco. Pokłóciliście się?
- Nie jesteśmy razem - odparłam
Rozmawialiśmy o Marco z dobrą godzinę. Później stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i zamówiliśmy pizzę. Niestety rozmowa o Marco nadal trwała.

Cztery godziny później
 
Bardzo mi się podoba u Mario, ale nadszedł czas, żebym zbierała się do hotelu.
- Ja będę uciekać
- Już? Zostań jeszcze... - prosił Mario
- Naprawdę, nie - odrzekłam
- To chociaż odwiozę Cię do hotelu

Pod hotelem
 
- Tamara. Zaczekaj - krzyczał Mario
- Zapomniałam o czymś? - zapytałam
- To ja zapomniałem. A niespodzianka... Zabieram Cię jutro na wycieczkę...
- Marioooo - westchnęłam
- Przyjadę po Ciebie o 11 - dodał
 
Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka...
Zasypiam z myślą że wszystko się ułoży. Codziennie to samo...

Obudziłam się o 10:15. Szybko wskoczyłam pod prysznic. Kompletnie zapomniałam, że za nie długo przyjedzie Mario. Ubrałam się i poszłam na śniadanie. Niestety nie zdążyłam zjeść...
- Przyjechałem wcześniej - odparł Mario
- Mam nadzieję, że masz w planach zjeść śniadanie. Bo ja jakoś nie miałam dzisiaj okazji - powiedziałam z lekką złością

  KONIEC MARZEŃ POLSKA - UKRAINA 0:1  

sobota, 5 października 2013

Rozdział XI

W Monachium wylądowałam popołudniu. Zadzwoniłam do Mario, ale nie odbierał. Skoro nie odbierał to wsiadłam do taksówki i pojechałam do hotelu, w którym miałam zarezerwowany pokój. Kiedy dotarłam na miejsce, odebrałam klucze z recepcji, udałam się do pokoju i zadzwoniłam do Leny. Ona również nie odbierała
 
***
Przebrałam się i ruszyłam na miasto. Szłam ulicami Dortmundu bez celu. w pewnym momencie ujrzałam Marco siedzącego na ławce. Podeszłam do Niego. Na ławce siedzieliśmy z dobrą godzinę. Rozmawialiśmy o tym co się przydarzyło w mijającym tygodniu. Z rozmowy wynikało, że Marco naprawdę żałuję tego co zrobił.
- Tamara wraca za 5 dni. Jeśli kochasz to powinieneś zrobić wszystko, aby znowu być razem
- Nie rozumiesz, że Tamara nie chce - powiedział blondyn
- Wiem, że chce. Oboje tego chcecie - dodałam i przytuliłam Reusa
- Miło - zaśmiał się chłopak
- Hahahaha. Muszę to robić częściej, od razu pojawia się uśmiech
Razem z Marco postanowiliśmy pójść na wspólny obiad. Zadzwoniłam do Mitchella, aby do nas dołączył.
 
***
Ciągle siedziałam na łóżku. Zadzwoniłam do Mario, ale nadal nie odbierał. Zadzwoniłam raz drugi, nie odbierał. Wkurzyłam się, miał przyjechać na lotnisko i nie przyjechał. Teraz nie odbiera moich telefonów.
 
Dwie godziny później
 
Mario nie dzwoni. Nie wiem co robić. Miałam się z Nim spotkać, a nie siedzieć w hotelu.
Rozległo się pukanie do drzwi
W drzwiach pojawił się Mario, podszedł do mnie i pocałował w policzek
- Przepraszam, przepraszam. Miałem trening i zapomniałem - tłumaczył się Goetze.
- Mógłbyś chociaż zadzwonić
- Już się nie złość. Zabieram cię na obiad - powiedział, po czym złapał mnie za rękę
Wsiedliśmy do Jego samochodu i pojechaliśmy do restauracji.
 
Po obiedzie udaliśmy się do samochodu...
- Co dalej? - zapytałam z ciekawością
- Niespodzianka
- Mario, nie bądź taki - odrzekłam
Ruszyliśmy i po chwili staliśmy już w korkach. Nie mogłam się doczekać niespodzianki. Ciekawe co dla mnie ma.