piątek, 29 listopada 2013

Rozdział XXIV

Jedno zaskakujące połączenie od Mitchella, na które szybko odzwoniłam.
- Coś chciałeś, że dzwoniłeś? - spytałam
- Przepraszam nie mogę rozmawiać, bo właśnie zaczynam trening - powiedział i rozłączył się
Telefon włożyłam do torebki i wyszłam z domu. Nie miałam pojęcia do robić. Po krótkim namyśle zamówiłam taksówkę, którą pojechałam na stadion przy Bułgarskiej z myślą, że będzie tam tata. Nie myliłam się. Piłkarze mieli trening. Usiadłam na trybunach i przyglądałam się chłopakom. W pewnym momencie w moje ręce wpadała piłka. Nagle wszyscy się na mnie patrzyli. Uśmiechnęłam się i oddałam piłkę. Podszedł do mnie Łukasz. Nalegał, abym poszła z Nim na obiad. Zgodziłam się. Po skończonym treningu tata podwiózł mnie do domu. Siostry nie było. Na stole w kuchni leżała kartka Umówiłam się z chłopakiem. Będę wieczorem Przebrałam się i rozpuściłam włosy. Zrobiłam lekki makijaż. Potem wzięłam do ręki szklankę z wodą i połknęłam tabletkę. Niestety muszę je brać. Usłyszałam dźwięk klaksonu. To pewnie Łukasz. W pośpiechu wybiegłam z domu i wsiadałam do samochodu chłopaka. Po 30 minutach byliśmy w restauracji. Siedząc tam myślałam nad tym czy właśnie tu powinnam być. Zdaję sobie z tego sprawę, że jestem z Marco... Ale coraz bardziej lubię Łukasza... Może i znam go krótko, no ale...
KOBIETO OGARNIJ SIĘ! JESTEŚ Z MARCO!
Wzięłam torebkę do ręki i wyszłam z budynku. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, bo tylko się oszukuję. Kocham Marco? Sama nie wiem co czuję... Kocham Marco? TAK! To dlaczego umawiam się z kimś innym. Szybkim krokiem doszłam do pierwszego przystanku. Wsiadłam i pojechałam do domu. Niestety nie zauważyłam, że Łukasz jest w tramwaju. Musiał iść za mną. Kiedy podszedł do mnie zapytał
- Co się stało?
- Sama nie wiem co się dzieję, ale to jakieś dziwne uczucie... - przerwał mi Łukasz, zbliżył się do mnie i czule pocałował. Oderwałam się od chłopaka
- Co ty robisz? - spytałam zła - Odejdź ode mnie - dodałam. Już chciałam go uderzyć prosto w twarz. Na szczęście się powstrzymałam...
Łukasz szybko wysiadał i na koniec musiał się głupio uśmiechnąć. Pokazałam mu ten piękny środkowy paluszek i odwróciłam się w druga stronę. Przez ten pocałunek nie mogę myśleć o niczym innym. Co się ze mną stało? Jak mogłam to tego dopuścić? BOŻE! Szwendałam się po mieście bez celu. Nie miałam ochoty wracać do domu. Dotarłam dopiero po jakiś dwóch godzinach. Poszłam prosto do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz, aby nikt mi nie przeszkadzał. Usiadłam na łóżku nad rozłożoną na pościeli książką. Za nic nie mogłam się skupić. Rzuciłam książką w lustro, które runęło prosto na ziemię. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Do pokoju zaczęła dobijać się Marzena. Wstałam z łóżka i otworzyłam Jej drzwi.
- Co ty zrobiłaś, wariatko! - zaczęła krzyczeć
- Przestań! Jeszcze Ty! Odwalcie się wszyscy! - cała w złości, szarpnęłam siostrę i wyrzuciłam z pokoju. Nie wiem co się ze mną działo, ale miałam tego dość. Do tego wszystkiego zadzwonił mój telefon. Był do Mitchell. Nie odebrałam. Schowałam telefon pod poduszkę. Posprzątałam rozbite lustro, tym razem ostrożniej. Nie chcę znowu wylądować w szpitalu. Kiedy posprzątałam wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni, gdzie siedziała siostra. Usiadłam na przeciwko i zaczęłam opowiadać co się dzisiaj stało. Na sam koniec przeprosiłam Marzenę...

Następnego dnia znalazłam najszybszy lot do Dortmundu. Zaczęłam się pakować, gdy do pokoju weszła siostra.
- Co robisz? - spytała
- Wracam do Marco - odparłam. Siostra nic nie mówiła. Wyszła z pokoju. Ja spakowałam się do końca, zamówiłam taksówkę i już po godzinie siedziałam w samolocie.

Z lotniska pojechałam do swojego domu. Myślałam o tym, aby pojechać od razu do Marco. Jednak nie potrafię mu spojrzeć w oczy. Stchórzyłam... Nie chcę go okłamywać, więc muszę mu powiedzieć co zaszło. Ale nie teraz, potem...
Weszłam do domu. Rozpakowałam walizkę i udałam się do kuchni, aby coś przekąsić. Postanowiłam dzisiaj nie wychodzić na miasto. Ciągle myślałam o tym CO MAM POWIEDZIEĆ MARCO?

Następnego dnia

Ze szkoły wracałam później niż zawsze, ponieważ musiałam nadrobić wszystko jak mnie nie było, bo siedziałam w Poznaniu. Wracałam jak zwykle pakiem. W pewnym momencie zauważyłam Lene i schowałam się za pierwszym drzewem. Nie chciałam, aby mnie widziała. Co jeśli zacznie wypytywać o Łukasza? CO JEJ POWIEM? Lepiej się schować. Jak się później okazało to nie był najlepszy pomysł.
- Co Ty robisz? - poczułam czyiś oddech na mojej szyi. Dobrze wiedziałam, że to Marco. Wyszłam z ukrycia i usidłam na ławce, a obok mnie On. Postanowiłam, że właśnie teraz mu wszystko powiem. Najwyżej, niech stracę. Przynajmniej nie będę żyła z świadomością, że Go okłamuje.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Jak byłam w Poznaniu to poznałam Łukasza. Piłkarz Lecha Poznań, a takie tam - zatrzymałam się na chwile, bo nie wiedziałam jak mu powiedzieć
- Coś jeszcze? - przerwał Reus
- Tylko tyle chciałam powiedzieć - zaczęliśmy się śmiać
- Za to ja Cię zaskoczę. Za kilka dni jest dzień kobiet, więc z tej okazji pewien miejscowy fotograf zaprosił nas na sesję zdjęciową 
- Nas? Jaką sesję zdjęciową? - zapytałam
- Sesja specjalna na dzień kobiet. Zdjęcia zostaną opublikowane w lokalnej gazecie. Wybrani piłkarze Borussi Dortmund wystąpią w tej sesji razem z swoimi partnerkami. Ja właśnie zostałem wybrany i Ty pójdziesz ze mną.
- Ja? Ale ja się do tego nie nadaję - odparłam - A kto jeszcze będzie? - dodałam
- Robert, Mats i Marcel...
- A Mitchell z Leną - przerwałam
- Przykro mi, ale oni nie
- Jakoś sobie poradzę
- Czyli się zgadasz? - spytał zachwycony
- No chyba tak. Wracajmy do domu.
- Do Ciebie?
- Nie, nie. Do Ciebie.

BORUSSIA - NAPOLI 3:1


niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział XXIII

 Otworzyłam oczy i ujrzałam białe ściany. Nie było to w domu, lecz w szpitalu. Wokół mnie kręciło się mnóstwo osób. Wśród nich była moja siostra.
- Jak się czujesz? - spytała dotykając mojej ręki
- Chyba dobrze. Czasami kręci mi się w głowie - powiedziałam - Kiedy będę mogła wyjść?
- Możliwe, że jutro. Zależy jak się będziesz czuć.
Marzena wyszła z sali, a ja zostałam pod opieką pielęgniarki. Zamknęłam oczy i usnęłam.


Dwa dni później


Nie czuję się najlepiej. Wstałam o 11:15 i poszłam do kuchni, gdzie krzątała się siostra. Zrobiłam sobie kanapki, wyciągnęłam z lodówki pitny jogurt i zasiadłam przed laptopem. Postanowiłam wysłać Lenie zdjęcie. Ze wszystkich jakie zrobiłam, wybrałam to z Łukaszem. Potem udałam się do pokoju, ubrałam się i uczesałam się w warkoczyk. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Pomaszerowałam na najbliższy przystanek autobusowy. Jechałam dobre 10 minut. Wysiadłam i wolnym krokiem szłam sobie ulicami Poznania. W pewnym momencie zauważyłam Łukasza. Nie wiem dlaczego to robię, ale podeszłam do Niego i powiedziałam
- Cześć
- O hej. Jak zdrówko? Słyszałem, że byłaś w szpitalu.
- Od kogo? - spytałam zaskoczona, chłopak spojrzał na mnie i już wiedziałam, że wszystko powiedział tata - Nie długo całe miasto będzie wiedzieć - zaśmiałam się
- Co powiesz na kino? - zaproponował
- Nie mam ochoty na film, a może jakiś wspólny obiad?
- OK. Znam taką świetną restaurację - odrzekł.
Kiedy dotarliśmy na miejsce była godzina 13. Nie odbyło się bez rozdawania autografów.
- Smakowało? - spytał, gdy skończyliśmy jeść
- Bardzo. Dawno takiego nie jadłam - odparłam
Zgodziłam się na kino, a potem chłopak odwiózł mnie do domu. Wysiadając z samochodu usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyświetlił mi się numer Marco.
- Słucham?
- Dlaczego nie dzwonisz? - spytał. Albo mi się wydawało, ale Reus był zły.
- Przepraszam, ale byłam w szpitalu i nie myślałam o tym, żeby do Ciebie zadzwonić
- W szpitalu!? Jak to, po co!?
- Nie martw się. Wszystko dobrze. Nic mi nie jest
Rozmawiałam z Marco godzinę.
Odłożyłam telefon i poszłam do kuchni. Na stole była już kolacja. Nie miałam ochoty nic jeść, ale musiałam. Lekarz powiedział, że powinnam teraz dużo jeść. Więc zjadłam i później pozmywałam. Usiadłam przed telewizorem razem z siostrą i oglądałyśmy polskie seriale. Po tym wszystkim postanowiliśmy wybrać się do klubu. Nie miałam ze sobą nic takiego co pasowałoby na imprezę. Pożyczyłam od Marzeny kilka ciuszków i wyszłam z domu.

***
- Jedziemy do Leny? - spytał Mitchell
- Co? - ocknąłem się. Byłem tak zamyślony, że nie wiedziałam co do mnie mówi.
- Jedziemy do Leny? - spytał ponownie
- A no, możemy jechać. Tylko skoczymy do mojego domu i się przebiorę.
W domu byliśmy po 20 minutach. Skoczyłem na górę i ubrałem. Wsiadłem z powrotem do samochodu Mitchella i pojechaliśmy do Leny, gdzie byliśmy po 30 minutach.
- Może chcecie coś do picia? - spytała Lena
- Jeśli można to sok, obojętnie jaki - odpowiedziałem
- Ja też sok - dodał Mitchell
Lena poszła do kuchni, a ja usiadłem wygodnie i zadzwoniłem do Tamary.
- Co taki zdenerwowany? - spytał Mitchell
- Nie odbiera ode mnie telefonów - odpowiedziałem
- Nie zapadła się pod ziemię. Odezwie się
Odłożyłem telefon na bok i wróciłem do gry. Razem z Mitchellem i Lena graliśmy w planszówkę. Na początku było strasznie nudno... Później robiło się coraz ciekawiej. Zbliżała się północ. Jutro mam trening, więc muszę się wyspać. Zamówiłem taksówkę i pojechałem prosto do domu. Jeszcze przed zaśnięciem musiałem zadzwonić do Tamary, ale nadal nie odbierała.

***
Obudziłam się z lekkim kacem. Wczorajsza impreza była świetna. Nie spodziewałam się, że spotkam tam tylu dawnych znajomych, z którymi chodziłam do szkoły. Nie pamiętam kiedy się tak bawiłam. Dzisiejszy dzień postanowiłam zacząć dość leniwie. Poszłam do łazienki, ale niestety była zajęta przez moją siostrę.
- Długo tam będziesz siedzieć? - spytałam
- Zaraz wychodzę, bo spieszę się do szkoły.
- Z kacem do szkoły?
- Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie piłam - krzyknęła. Wyszła z łazienki i skierowała się do kuchni. Zaczęła trzaskać szafkami.
- Ej, uspokój się! - krzyczałam
- No co!? Ja muszę iść do szkoły, a Ty siedzisz jak królewna w domu. Może byś chociaż posprzątała
- I tak nie mam co robić - odparłam - Jak się ubiorę to posprzątam - dodałam klepiąc siostrę po plecach
Siostra zachowywała się jak mama. Ale chyba miała rację. Powinnam teraz być w Dortmundzie i iść na uczelnię. A tym razem siedzę w Poznaniu i imprezuję.
Wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy, które związałam w kucyka. Zrobiłam sobie tosty na śniadanie. Gdy skończyłam zabrałam się za porządki. Poukładałam książki na półkach, a było ich sporo. Wytarłam kusze i odkurzyłam. Zajęło mi to godzinę. Usiadłam na kanapie i wzięłam jedną z książek. Czytanie przerwał dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer Marco bez zastanowienia odebrałam.
- Hallo? - zapytałam
- No cześć. Co tam?
- Dobrze.
- A kiedy wrócisz?
- Nie wiem. Może w tym tygodniu lub przyszłym.
- Tęsknie. Wracaj jak najszybciej. Kocham Cię - powiedział
- Ja też Cię kocham
Rozłączyłam się i zauważyłam, że mam jeszcze jedno nieodebrane połączenie od Leny i kilka od Marco oraz jedno zaskakujące połączenie od... 


czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział XXII

Dwa dni później

Usiadłam na kanapie. Przytuliłam się do poduszki i tak siedziałam, gdy podeszła do mnie Marzena.
- Co się dzieje? - spytała
- Nie mogę sobie wybaczyć tego, że nie wybaczyłam mamie - powiedziałam z łzami w oczach
- Już nic nie zrobisz...
- Ale dopiero teraz zrozumiałam, że powinnam to zrobić wcześniej
To ja powinnam pocieszać siostrę, a nie Ona mnie. Marzena spędzała z Nią najwięcej czasu. Bardziej się do Niej przywiązała. Tym razem Ona siedzi spokojnie, a ja płaczę...
Wzięłam się w garść. Poszłam do pokoju, gdzie spałam. Położyłam się na łóżku i zasnęłam. Obudził mnie telefon od Leny.
- Trzymasz się? - spytała
- Jakoś się trzymam - westchnęłam
- Kiedy wracasz?
- Jeszcze nie wiem. Tęsknie za Wami
- Ja też tęsknie. Muszę kończyć, bo przyszedł Mitchell
- Poślij mu pozdrowienia ode mnie - powiedziałam i rozłączyłam się, położyłam telefon na szafce nocnej. Postanowiłam przejść się gdzieś. Do końca nie miałam określonego celu, ale wybrałam kurs na Bułgarską. Wzięłam telefon i schowałam do torebki oraz aparat pożyczony od siostry, ponieważ swojego nie wzięłam. Gdy wreszcie dotarłam na stadion okazało się, że Lech dzisiaj gra mecz. W telefonie znalazłam numer ojca i zadzwoniłam do Niego. Niestety nie odbierał. Usiadłam na ławce i spoglądałam na te uśmiechnięte twarze. Na tych wszystkich kibiców. Wszędzie było biało-niebiesko. Przypomniało mi się moje dzieciństwo, kiedy to na stadionie spędzałam każdą wolną chwile. Poczułam wibrację telefonu. Dzwonił tata
- Co się stało, że dzwonisz? - spytał
- Jesteś może na Bułgarskiej?
- Jestem, a co?
- Chciałabym się dostać na mecz, ale niestety nie mam biletów - odparłam
- Było trzeba dzwonić wcześniej. Gdzie jesteś?
Po nie długim czasie przyszedł tata. Razem z Nim weszłam na stadion. Zajęłam swoje miejsce i wyciągnęłam aparat. Zaczęłam robić zdjęcia. Na murawę weszli piłkarze. Zaczął się mecz. Emocje trwały do końca. Bardzo się cieszyłam, gdy piłkarze schodzili do szatni w świetnych humorach. No w końcu wygrali. Zapytałam się taty czy mogłabym zostać tu jeszcze trochę. Zgodził się. Wzięłam do ręki piłkę, która leżała obok i zaczęłam się nią "bawić"
- Widzę, że masz to po tacie - powiedział nieznajomy głos
- Głupek, wystraszyłeś mnie - krzyknęłam rzucając chłopaka piłką
- Przepraszam nie chciałem
- Skąd wiesz, że jestem córką Kubiaka? - spytałam zaskoczona. Tata pracuje w klubie. Trenuje bramkarzy.
- No powiedzmy, że chwalił się Tobą
- Żartujesz?
- Mówił, że ma córkę, która jest dziennikarką. Pokazywał nawet twoje zdjęcie
- Oj ten tata. Mam na imię Tamara - powiedziałam z uśmiechem
- Jestem Łukasz - zaśmiał się - Teodorczyk - dodał
- Wiem jakie masz nazwisko - również zaczęłam się śmiać
- Zagramy razem? - spytałam
- Pewnie...
Na stadionie byłam dwie godziny. Świetnie się bawiłam z Łukaszem. Musiałam się zbierać do domu. Zabrałam torebkę, zrobiłam jeszcze pamiątkowe zdjęcie z Łukaszem i poszłam do wyjścia.
- Zaczekaj! Odprowadzę Cię! - krzyknął
- Naprawdę, nie musisz.
- Poczekaj. Pójdę tylko po torbę. Zaraz wracam.
Zaczekałam na chłopaka, potem razem poszliśmy w stronę domu. Dłuższą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. W pewnym momencie chłopak odezwał się...
- Mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Mogę Twój numer telefonu?
- Jasne - odparłam i podałam numer
- Dziękuje za numer i za mile spędzony czas
Nie byłam do końca przekonana co do Niego, ale nic, podałam numer i weszłam do środka. Wszędzie było ciemno. Marzena musiała już spać, więc ja poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć. Poszłam do kuchni i wzięłam szklankę z wodą. Nagle przypomniała mi się mama. Upuściłam szklankę, która się rozbiła. Pozbierałam szkło, gdy nagle skaleczyłam się. Zaczęła lecieć krew. Szybko pobiegłam do łazienki. Zrobiło mi się słabo i zemdlałam...

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział XXI

Sześć miesięcy później
 
Wczoraj w nocy dowiedziałam się, że moja mama leży w szpitalu w bardzo ciężkim stanie. Nienawidzę Jej, ale gdzieś czuję, że jeszcze Ją kocham. Zdaniem chłopaka powinnam zostać w Dortmundzie. Twierdzi, że jak tam pojadę to mama zrobi wszystko, żebym została. Jednak ja postanowiłam jechać. Dzisiaj o 12:25 mam samolot.
Otworzyłam oczy i ujrzałam Marco, jak siedzi na czubku łóżka.
- Już nie śpisz? - spytałam
- Nie mogę spać - odparł - Ciągle myślę, czy to dobry pomysł żebyś jechała
- Marcoooo - westchnęłam - Nie myśl o tym. Niedługo wrócę. Nawet nie zauważysz, że mnie nie było.
- Obiecaj mi, że wrócisz jak mama lepiej się poczuje.
- Obiecuję - powiedziałam i pocałowałam
Nasze usta trwały w pocałunku. Miałam w brzuchu motyle, które z każdą chwilą były silniejsze. Powoli zdjęłam koszulkę Marco. Uśmiechnęłam na ten widok i znów pocałowałam blondyna. Nagle zadzwonił mój telefon. Oderwałam się od chłopaka i odebrałam. Była to Marzena i pytała się kiedy przyjadę, chwile z nią porozmawiałam i później wróciłam do chłopaka. Poleżeliśmy na łóżku wtuleni, potem poszłam do łazienki i ubrałam się. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż. Spakowałam rzeczy do walizki. Nie chce niczego zapomnieć. Teraz sobie uświadomiłam, że Marco może mieć rację. Zjadłam śniadanie. Potem zamówiłam taksówkę i pojechałam razem z Marco na lotnisko.
 - Wracaj jak najszybciej - powiedział i pocałował w czoło 
- Zadzwonię jak będę w Poznaniu - odparłam, wzięłam walizkę i udałam się na odprawę.
Usiadłam w samolocie. Z torebki wyciągnęłam słuchawki i włączyłam ulubioną nutkę. Zatopiona w myślach zasnęłam. Obudziłam się, gdy szturchnął mnie jakiś mężczyzna. Schowałam słuchawki do torebki i pomaszerowałam w stronę wyjścia. Z lotniska udałam się wprost do szpitala. Tam czekała na mnie siostra.
- Jak się czuje? - zapytałam podążając do sali, gdzie leży mama
- Bywało lepiej, stan się pogorszył - powiedziała siostra z łzami, akurat obok nas przechodził lekarz. Zapytałam się jak się czuje mama, a ten wszedł do sali, gdzie leżała i nic nie powiedział. Przez okno sali widziałam jak mama się męczy. Cały dzień spędziłam w szpitalu. Dobiegała 23:30, gdy zauważyłam nieodebrane połączenia od Marco. Miałam do Niego zadzwonić. Szybko wpisałam numer i kliknęłam zieloną słuchawkę. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka. Nie sądziłam, że On mógłby tu przyjechać. Bardzo się ucieszyłam na Jego widok. Siedzieliśmy na krzesłach, gdy z sali wyszedł lekarz. Marzena jako pierwsza podeszła i zapytała się co z mamą. Lekarz po chwili ciszy odpowiedział Wasza mama nie żyje Rozpłakałam się. Z tego wszystkiego zrobiło mi się słabo.
 
Trzy dni później
 
Dzisiaj odbył się Jej pogrzeb. Zjechała się cała rodzina. Przyjechał tata. Razem z Marco postanowiliśmy, że On wróci do Dortmundu, a ja zostanę na jakiś czas w Poznaniu. Przeniosłam się do Marzeny. Do kartonów pokładłyśmy wszystkie rzeczy związane z mamą. Może i nie była Ona dobrą kobietą, matką czy żoną. Ale teraz zrozumiałam, że nawet jeśli ktoś wyrządzi ci straszą krzywdę powinieneś wybaczyć, ponieważ możesz tą osobę stracić na zawsze. Ratuj to, co dla Ciebie najważniejsze, zanim stracisz to na zawsze...
 
POLSKA - SŁOWACJA 0:2


czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XX

Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i się ubrałam. Kiedy wróciłam na łóżku siedział pluszowy miś. Rzuciłam się na niego jak mała dziewczynka. Z drugiej strony wyjrzała twarz Marco. Poczołgałam się do chłopaka i pocałowałam.
- Dziękuję, znowu - westchnęłam - Kogo tu niesie o tej godzinie - dodałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi
- Jakbyś nie zauważyła jest południe - śmiał się blondyn
Założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi, w których stał listonosz.
- Kochanie, kto to? - krzyczał Marco
- Listonosz - wzięłam listy, jak zwykle tylko rachunki i poszłam do sypialni, gdzie czekał Reus
Długo siedzieliśmy i nie wiedzieliśmy co robić. Postanowiliśmy przejść się do kina i na obiad. Kiedy wyszliśmy z domu zaczęło się chmurzyć, a już po chwili padało. Szliśmy w deszczu w kierunku kina.
- Jaki film? - zapytał się, gdy już byliśmy na miejscu
- Obojętnie - odparłam
- No proszę wybierz...
- To niech będzie ten - wskazałam na ulotkę
- To czekaj tu na mnie, a ja pójdę po bilety
- Idę z Tobą
Poszliśmy zająć miejsca. Film momentami był straszny, wtedy to przytulałam się do Marco. Po skończonym filmie udaliśmy się na obiad. Byłam głodna, ponieważ nie jadłam śniadania. Zamówiliśmy coś do jedzenia, gdy przez okno zauważyłam przyjaciółkę i siostrę. Zaczęłam do nich kiwać, ale chyba nie widziały. Chciałam po nie iść, gdy za nadgarstek chwycił mnie blondyn. Zrozumiałam, że pewnie nie chce żeby jadły z nami. No więc usiadłam na miejsce. Długo nie czekaliśmy kelner przyniósł jedzenie. Później spacerowaliśmy po parku. Już nie padało. Nagle w oddali ujrzeliśmy Inez. Od razu popsuł mi się dobry humor. Udawaliśmy, że Jej nie widzimy.
Doszliśmy do domu Marco po jakiś 40 minutach.
- Dlaczego nie wchodzisz? - spytał chłopak
- Nie obraź się, ale chciałabym pożegnać się z siostrą. Za dwie godziny ma samolot.
- Nie ma spawy, zaraz zawiozę Cię do Leny - powiedział, wsiedliśmy do samochodu i po 20 minutach byliśmy u przyjaciółki. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyn nie było. Musiały być na lotnisku, toteż tam pojechaliśmy.

Na lotnisku

- Myślisz, że pozwoliłabym ci odejść bez pożegnania? - zachichotałam
- Tamaraaa - uściskała mnie siostra - Jak będziesz kiedyś w Polsce, to mnie odwiedź - oznajmiła
- Na pewno przyjadę
- Muszę iść - odparła Marzena
- Trzymaj się. Pamiętaj, że zawsze możesz tu przyjechać - powiedziałam.
Gdy widziałam jak Marzena wchodzi do samolotu zaczęły mi spływać po policzku łzy. Już za nią tęskniłam. Wzięłam Lene pod rękę i poszłyśmy do samochodu, gdzie czekał chłopak. Zawieźliśmy przyjaciółkę do domu. Potem zatrzymaliśmy się pod moim. Dałam Marco szybkiego buziaka w policzek i pomaszerowałam do siebie. Z kuchni wzięłam sok i ciastka, usiadłam na kanapie i włączyłam laptopa. Zajrzałam na pocztę, gdzie miałam pełno wiadomości. Kiedy je czytałam zadzwonił mój telefon. To była Lena. Zapytała się czy nie chciałbym iść z nią do kina, ale Jej odmówiłam. Okryłam się kocem i włączyłam muzykę. Tak mijały godziny, gdy siedziałam w salonie. Zmęczyłam się samym patrzeniem w ekran laptopa i poszłam na górę. Zmyłam makijaż, wykapałam się i poszłam się położyć na łóżko. Zasnęłam...
 
POLSKA - SŁOWACJA

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział XIX

... i gdyby nie uchwycił mnie Marco to bym upadła i zrobiła sobie krzywdę. Wyglądało to jak scena z filmu romantycznego.
Usiedliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy film wypożyczony przez Mitchella. Kiedy upłynęła godzina poszłam z Leną do kuchni po przekąski. Wróciłyśmy do pokoju, a tam ... Marco i Mitchell leżeli na podłodze, a Mario na kanapie wtulony w koc. Jedyna Marzena siedziała i śmiała się razem z nami. Po kilku minutach, gdy my oglądałyśmy film, który się kończył obudził się Mitchell. Później Marco, ponieważ dostał nogą od Mitchella i zaczęli się bić.
- Jak dzieci - próbowała ich rozdzielić przyjaciółka - Przestańcie! - krzyknęła, od razu zrobiła się cisza, którą przerwał zaspany Mario
- Co się dzieje? - spytał
- Śpij, śpij - klepała po głowie Marzena
Była to już 18. Na dworze się ściemniało, ale to nic. Dobudziłyśmy chłopaków i wyszliśmy na dwór pograć w piłkę. Na początku lekko się ślizgałam, ponieważ trawa była mokra. W niczym to mi nie przeszkodziło i trafiłam pierwszego gola. Długo się nie nacieszyłyśmy przewagą, gdyż do remisu doprowadził Mario.
- Chwila przerwy - odparłam i pobiegłam do domu po wodę
- Zmęczona? - śmiał się Mario
- A żebyś wiedział, że zmęczona - krzyczałam z domu
W "drugiej połowie" na bramce stał Mitchell, dlatego trudno nam było trafić. Wynik zmienił się po kilku minutach, gdy na bramkę wszedł Marco. Szybko trafiłyśmy mu dwie bramki, jedną ja i drugą Marzena.
- Ja się tak nie bawię, ja nie jestem bramkarzem - powiedział obrażony Marco
- Gdzie idziesz? - zapytałam chłopaka, nawet się nie spostrzegłam, a ten przechwycił piłkę i trafił gola
- Ty ... - powiedziałam wskazując palcem na blondyna
Zrobiło się tak ciemno, że piłki nie było widać. Poszliśmy do domu, chłopaki do pokoju a ja z dziewczynami do kuchni przygotowywać kolację. Chciałyśmy przygotować coś wyjątkowego, więc wzięłam laptopa, znalazłam jakiś przepis i upichciłyśmy dobrą sałatkę.
W radiu leciała moja ulubiona piosenka Po kolacji dziewczyny postanowiły, że pozmywają, a w tym czasie Marco i Mario pójdą do sklepu po piwo. Mitchell został sam i razem ze mną siedział na kanapie. Bardzo dobrze mi się z Nim rozmawiało. Całą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Na początku myślałam, że to chłopaki, ale oni by nie dzwonili. W drzwiach stała kobieta spod redakcji.
- Dobry wieczór. Jest Pan Marco? - spytała
- Nie ma - odparłam
- A kiedy będzie?
- Nie wiem
- Pani do mnie? - odezwał się Marco
- Jak dobrze, że Pan jest
- Co to za kobieta? - spytał Mario przed progiem domu
- Nie wiem, sama chciałabym wiedzieć - zamknęłam drzwi, a Marco został na dworze
Rozsiedliśmy się na kanapie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z żartów, które opowiadał Mitchell. Nagle do domu wleciał Reus.
- Załatwiłem! - krzyknął
- Super! Dajcie nam 20 minut - powiedziała Lena
Razem z dziewczynami poszłyśmy na górę. Usiadłam na łóżku, a one wyciągały z szafy różne sukienki i kazały mi przymierzać. Po kilku przymiarkach ubrana w piękną jasnoniebieską sukienkę zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Marco. Co najlepsze w garniturze. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy na jakąś polane, na której stał helikopter. Weszliśmy do środka. Za sterem siedziała ta kobieta, no spod redakcji. Kiedy wzbiliśmy się w powietrze blondyn z pudełeczka wyciągnął pierścionek.
- Co Ty robisz? - spytałam przerażona
- Nie bój się, to nie są zaręczyny - śmiał się
- A co?
- Prezent ode mnie - powiedział i założył mi pierścionek. Ten pierścionek był wyjątkowy, miał napis I LOVE YOU MARCO  Od razu poleciały mi łzy, które otarł Reus.

- Dziękuję - odparłam, położyłam głowę na Jego ramię. W powietrzu byliśmy jakąś godzinę. Kiedy znaleźliśmy się na ziemi czekała na nas limuzyna, w której byli przyjaciele i siostra.
- Kiedy wy to zaplanowaliście? - spytałam
- Oj, kochana. Ty nas nie znasz - powiedziała Lena
- Właśnie zauważyłam - zaśmiałam się
Po 30 minutach dotarliśmy do klubu, gdzie bawiliśmy się do upadłego. Do domu wróciliśmy nad ranem.

Rano obudził mnie budzik, który zapomniałam wyłączyć. Nagle na swojej szyi poczułam muśnięcie warg, przestraszona otworzyłam oczy i ujrzałam Marco.

SZCZEGÓLNE PODZIĘKOWANIA DLA MOJEJ PRZYJACIÓŁKI !

LEGIA ! < 3

BARDZO DZIĘKUJĘ !

JEDZIEMY NA MECZ BORUSSI, CO NIE ?


 

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział XVIII

Dochodziła 14. Wróciłam do domu, zrobiłam sobie coś do jedzenia i usiadłam przed TV. Włączyłam i zaczęłam oglądać niemieckie seriale. Nic ciekawego. W pewnym momencie do domu wszedł Marco.
- Co taka smutna?
- Nikt nie ma dla mnie czasu - odparłam
- Oj kochanie. Zabieram Cię do restauracji na obiad
- Nie musisz się litować
- Skoro nie chcesz - odrzekł i skierował się w stronę drzwi
- Marcoooo - zaczęłam krzyczeć
- No co? Nie chcesz iść
Po chwili chłopak wrócił do mnie, usiadł obok i zaczęliśmy się całować. Resztę dnia spędziłam razem z Marco na oglądaniu filmu. Był już późny wieczór. Zrobiliśmy kolację, po której poszliśmy do sypialni. Z szafy wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcia. Postanowiłam zrobić z nich kolaż. Godzinę później zrobiony kolaż powiesiliśmy na ścianie przed łóżkiem. Posprzątaliśmy bałagan jaki zostawiliśmy i poszliśmy spać.

Rano obudził mnie Marco, który oczywiście oberwał z poduszki. Zamknęłam oczy i spałam dalej.
- Wstawaj, no - zabrał mi kołdrę
- Zaraz. Daj pospać
- To zrobimy inaczej
- To zna... - nie dokończyłam, bo Marco wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki - Wypuść mnie - krzyczałam
- Nie wypuszczę Cię
- Chciałabym się ubrać, lecz nie mam w co - śmiałam się
- Osz, cholera - powiedział blondyn, udał się do pokoju po jakieś ubrania, w tym czasie ja wyszłam z łazienki i niespodziewanie skoczyłam na plecy chłopaka
- Ha, mam Cię
- Ciężka jesteś, złaź ze mnie - krzyczał Marco
Zachowywaliśmy się jak dzieci. Rzucaliśmy się poduszkami, ubraniami, a nawet w ruch poszły moje pluszaki, które przywiozłam z Polski. Całą zabawę przerwał nam dzwonek do drzwi. Reus poszedł otworzyć, a ja poszłam się ubrać. Kiedy zeszłam na dół Marco nie było. Zostawił tylko kartkę Wrócę za 30 minut. Wstąpię jeszcze po ciepłe bułki Zrobiłam kawę. Brakowało tylko bułek, które niespodziewanie pojawiły się na stole.
- Jestem - powiedział i pocałował w usta
- Gdzie byłeś? - spytałam
- Musiałem coś załatwić - odpowiedział
- Nie powiesz co?
- Nie powiem
- Czemu?
- Nie gadaj, tylko jedz
Wzięłam bułki i poszłam do pokoju. Włączyłam TV i znowu oglądałam te denne seriale. Dochodziła 10. Marco posprzątał po śniadaniu i poszedł do kumpli, a ja musiałem się zbierać do pracy. Wzięłam torebkę, ubrałam buty i ruszyłam w drogę. Po 40 minutach byłam pod redakcją.

Kilka godzin później

Dzień w pracy dobiegał końca. Miałam już dość. Chciałam tylko się położyć do łóżka. Niestety jak się później okazało to nie będzie możliwe. Wychodząc z redakcji Lena była zadowolona, radosna jak nigdy, nie chciałam pytać dlaczego bo i tak by nie odpowiedziała. Ostatnio Marco i Lena są bardzo rozkojarzeni. Wydaję mi się, że maja jakąś tajemnicę. Coś przede mną ukrywają, tylko co? Przed redakcją czekał na mnie Marco, wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do mojego domu. Marco kazał mi się przebrać, bo chce mnie gdzieś zabrać. No więc szybko przebrałam się, rozpuściłam włosy i umalowałam.
- Pięknie wyglądasz, ale teraz musimy się spieszyć
- Spieszyć? Gdzie znowu? Ja chce odpocząć! - krzyczałam, nie wiedziałam co ten chłopak wymyślił, ale miałam nadzieję, że to restauracja a nie jakieś kino czy coś, ponieważ jestem zmęczona. Nie mam ochoty na imprezy. W samochodzie siedzieliśmy z dobrą godzinę i krążyliśmy po mieście bez celu.
- Marco, gdzie my jedziemy? - spytałam zła
- Cicho, jesteśmy - powiedział i zatrzymał się pod moim domem
- Jesteśmy pod moim domem
Wysiadłam z samochodu i poszłam do domu. Przed drzwiami zatrzymał mnie Marco i związał mi oczy. Gdy przetarłam oczy ujrzałam ciemność, nagle wszystko pojawiło się w kolorach i wszyscy zaczęli krzyczeć NIESPODZIANKA Wszyscy znaczy Lena, Mitchell i Mario 
- Dziękuję Wiedziałam, że coś knujecie - powiedziałam
- Taaa, jasne - odrzekł Marco
- Dawno się nie widziałyśmy - powiedział głos bardzo mi znany, a z kuchni wyszła Marzena - moja siostra
- Marzenaaaaa - przytuliłam jak najmocniej
- Jak ją ściągnęliście, ona nie lubi latać samolotem - śmiałam się
- Jakoś musiała tu dotrzeć - odparła Lena
- Nie było tak źle - dodała siostra
- Dość gadania, zapalny świeczki - powiedział Marco
Po zjedzeniu tortu wzięłam Marzene na rozmowę, poszłyśmy do góry, aby nikt nas nie słyszał.
- Od razu mówię, że to pomysł Leny i Marco
- Nie chodzi o to tylko o mamę
- Nie rozmawiajmy o niej, proszę. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jestem. Nie mogę z nią wytrzymać. Ciągle gdzieś wychodzi i wraca późno w nocy. Od kiedy taty nie ma, ona jest inna, zachowuje się jakby miała 20 lat.
- Przepraszam, że Cię z nią zostawiłam, ale nie wytrzymałam. Mam pomysł... Zaczekaj chwile - uśmiechnęłam się i zeszłam na dół po Lene.

- Mam pomysł, żeby Cię tu sprowadzić - oznajmiłam
- Mnie? - była zaskoczona, ale chyba nie spodobał się Jej ten pomysł - Nie, nie! Ja zostaję w Polsce. Nie chce zostawić mamy samej! - krzyczała Marzena. Do końca Jej nie rozumiałam. Raz chce się uwolnić od mamy, raz chce zostać.
- Przepraszam. Myślałam, że to dobry pomysł
- Nie kłóćcie się. Chodźmy świętować - wtrąciła się przyjaciółka
- Dziękuję za troskę, wiem, że chcesz jak najlepiej, ale nie przyjadę tu i nie zostawię mamy
- Dobrze. Szanuję twoje zdanie. Chodźmy już na dół, chłopaki czekają - powiedziałam i przytuliłam siostrę, aby trochę poprawić Jej humor, który popsułam. Schodząc potknęłam się na pierwszym stopniu i

 BORUSSIA - ARSENAL 0:1 : /

środa, 6 listopada 2013

Rozdział XVII

Obudziłam się rano w świetnym humorze. Podeszłam do szafy i się ubrałam. Zeszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie i ...
- Heeej - przywitałam się - Myślałam, że pojechałeś do domu
- Zostałem. Spałem na kanapie
- Bardzo dziękuję, że odwiozłeś mnie wczoraj do domu.
- Nie ma sprawy. Pójdę się ogarnąć i uciekam do siebie.
- Może zostaniesz na śniadaniu? - spytałam
- Chętnie
Przy stole siedziałam razem z Mitchellem, który jako jedyny był trzeźwy. Wszyscy świętowali wczorajsze zwycięstwo nad Schalke. Impreza dla mnie skończyła się o północy, a dla nich nie wiem. Mitchell odwiózł mnie do domu, ale widocznie nie pojechał do siebie, tylko został na noc. Po śniadaniu usiadłam przed TV, gdzie niespodziewanie pojawiły się zdjęcia z wczorajszej imprezy. Nagle do domu wparowała Lena. Wzięła mnie za rękę i kazała usiąść do samochodu. Jechałyśmy tak szybko, że bałam się o nas.
- Dojechałyśmy! - krzyknęła
- Gdzie? - spytałam. Lena poszła do kiosku i przyniosła gazetę, na początku nie wiedziałam o co chodzi, później było wszystko jasne.
- Twój wywiad został opublikowany
- Naprawdę?
Zaczęłam skakać ze szczęścia. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Musimy to uczcić! - zaproponowałam
- Ale nie dzisiaj
- Dlaczego?
- Mam coś do załatwienia - odparła
- To może Ci pomogę?
- Wsiadajmy do samochodu, odwiozę Cię do domu - próbowała zmienić temat
- Ostatnio nikt nie ma dla mnie czasu. Dobrze, że chociaż wczoraj ktoś o mnie pomyślał
- A kto Cię wczoraj odwiózł do domu? - spytała przyjaciółka
- Mitchell
- Aha - westchnęła, już widziałam, że jest zła. Nie chciałam Jej mówić, że Mitchell był na noc, bo by się źle skończyło
Przez całą drogę Lena nie odzywała się. Wysadziła mnie pod domem.
Zauważyłam otwarte drzwi. Przestraszyłam się, lecz gdy ujrzałam Marco od razu się uspokoiłam.
- Jak ty tu wszedłeś? - spytałam, dobrze wiedziałam, że zapomniałam z tego pośpiechu zamknąć drzwi
- Były otwarte, szukałem Cię. Gdzie byłaś?
- Dzisiaj opublikowali mój wywiad w gazecie - oznajmiłam
- Oooo, bardzo się cieszę. Mam zdolną dziewczynę - powiedział
- Szkoda, że o niej wczoraj zapomniałeś
- Przepraszam, przepraszam. Nie chciałem, aby tak to wyszło.
- Może pójdziemy dzisiaj do kina? - spytałam
- Mam coś do załatwienia - powiedział, pocałował w policzek i wyszedł
Co się dzieje? Lena nie może, Marco też nie. To było podejrzane. Postanowiłam przejść się do centrum handlowego na zakupy, toteż dawno nie byłam. Przebrałam się i zamówiłam taksówkę, która po 20 minutach wysadziła mnie pod centrum. Chodząc po sklepach ujrzałam Inez. Ale nie przejmowałam się tym i poszłam dalej, tym razem do kawiarni na dobre ciasto i kawę.