Usiedliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy film wypożyczony przez Mitchella. Kiedy upłynęła godzina poszłam z Leną do kuchni po przekąski. Wróciłyśmy do pokoju, a tam ... Marco i Mitchell leżeli na podłodze, a Mario na kanapie wtulony w koc. Jedyna Marzena siedziała i śmiała się razem z nami. Po kilku minutach, gdy my oglądałyśmy film, który się kończył obudził się Mitchell. Później Marco, ponieważ dostał nogą od Mitchella i zaczęli się bić.
- Jak dzieci - próbowała ich rozdzielić przyjaciółka - Przestańcie! - krzyknęła, od razu zrobiła się cisza, którą przerwał zaspany Mario
- Co się dzieje? - spytał
- Śpij, śpij - klepała po głowie Marzena
Była to już 18. Na dworze się ściemniało, ale to nic. Dobudziłyśmy chłopaków i wyszliśmy na dwór pograć w piłkę. Na początku lekko się ślizgałam, ponieważ trawa była mokra. W niczym to mi nie przeszkodziło i trafiłam pierwszego gola. Długo się nie nacieszyłyśmy przewagą, gdyż do remisu doprowadził Mario.
- Chwila przerwy - odparłam i pobiegłam do domu po wodę
- Zmęczona? - śmiał się Mario
- A żebyś wiedział, że zmęczona - krzyczałam z domu
W "drugiej połowie" na bramce stał Mitchell, dlatego trudno nam było trafić. Wynik zmienił się po kilku minutach, gdy na bramkę wszedł Marco. Szybko trafiłyśmy mu dwie bramki, jedną ja i drugą Marzena.
- Ja się tak nie bawię, ja nie jestem bramkarzem - powiedział obrażony Marco
- Gdzie idziesz? - zapytałam chłopaka, nawet się nie spostrzegłam, a ten przechwycił piłkę i trafił gola
- Ty ... - powiedziałam wskazując palcem na blondyna
Zrobiło się tak ciemno, że piłki nie było widać. Poszliśmy do domu, chłopaki do pokoju a ja z dziewczynami do kuchni przygotowywać kolację. Chciałyśmy przygotować coś wyjątkowego, więc wzięłam laptopa, znalazłam jakiś przepis i upichciłyśmy dobrą sałatkę.
W radiu leciała moja ulubiona piosenka Po kolacji dziewczyny postanowiły, że pozmywają, a w tym czasie Marco i Mario pójdą do sklepu po piwo. Mitchell został sam i razem ze mną siedział na kanapie. Bardzo dobrze mi się z Nim rozmawiało. Całą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Na początku myślałam, że to chłopaki, ale oni by nie dzwonili. W drzwiach stała kobieta spod redakcji.
- Dobry wieczór. Jest Pan Marco? - spytała
- Nie ma - odparłam
- A kiedy będzie?
- Nie wiem
- Pani do mnie? - odezwał się Marco
- Jak dobrze, że Pan jest
- Co to za kobieta? - spytał Mario przed progiem domu
- Nie wiem, sama chciałabym wiedzieć - zamknęłam drzwi, a Marco został na dworze
Rozsiedliśmy się na kanapie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z żartów, które opowiadał Mitchell. Nagle do domu wleciał Reus.
- Załatwiłem! - krzyknął
- Super! Dajcie nam 20 minut - powiedziała Lena
Razem z dziewczynami poszłyśmy na górę. Usiadłam na łóżku, a one wyciągały z szafy różne sukienki i kazały mi przymierzać. Po kilku przymiarkach ubrana w piękną jasnoniebieską sukienkę zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Marco. Co najlepsze w garniturze. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy na jakąś polane, na której stał helikopter. Weszliśmy do środka. Za sterem siedziała ta kobieta, no spod redakcji. Kiedy wzbiliśmy się w powietrze blondyn z pudełeczka wyciągnął pierścionek.
- Co Ty robisz? - spytałam przerażona
- Nie bój się, to nie są zaręczyny - śmiał się
- A co?
- Prezent ode mnie - powiedział i założył mi pierścionek. Ten pierścionek był wyjątkowy, miał napis I LOVE YOU MARCO Od razu poleciały mi łzy, które otarł Reus.
- Dziękuję - odparłam, położyłam głowę na Jego ramię. W powietrzu byliśmy jakąś godzinę. Kiedy znaleźliśmy się na ziemi czekała na nas limuzyna, w której byli przyjaciele i siostra.
- Kiedy wy to zaplanowaliście? - spytałam
- Oj, kochana. Ty nas nie znasz - powiedziała Lena
- Właśnie zauważyłam - zaśmiałam się
Po 30 minutach dotarliśmy do klubu, gdzie bawiliśmy się do upadłego. Do domu wróciliśmy nad ranem.
Rano obudził mnie budzik, który zapomniałam wyłączyć. Nagle na swojej szyi poczułam muśnięcie warg, przestraszona otworzyłam oczy i ujrzałam Marco.
SZCZEGÓLNE PODZIĘKOWANIA DLA MOJEJ PRZYJACIÓŁKI !
LEGIA ! < 3
BARDZO DZIĘKUJĘ !
JEDZIEMY NA MECZ BORUSSI, CO NIE ?
LEGIA ! < 3
BARDZO DZIĘKUJĘ !
JEDZIEMY NA MECZ BORUSSI, CO NIE ?
Świetne :D sama się do siebie uśmiechałam jak to czytałam , ten helikopter i w ogóle Myślałam że będą zaręczyny na środku boiska . Kocham <3 a z tą legią to uważaj XD
OdpowiedzUsuńW góre serca niech zwycięża Lech ! :) A co do Borussii to już kupuje bilety . :P Całuski Twoja Best Friend ;*
PS . Świetna piosenka w odtwarzaczu mp3 :D
OdpowiedzUsuńojeju jakie romantyczne, no po prostu suuuper!!! <3
OdpowiedzUsuńświetne :) Marco jaki romantyczny :D czekam na kolejny i zapraszam http://pomimowszystkokocham.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak czytam ten rozdział to na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech :)
OdpowiedzUsuńMarco jest taki romantyczny *-*
Udało mi się nadrobić poprzednie i opowiadanie jest fantastyczne :)
Czekam na kolejne i zapraszam do siebie
http://marcoiolastory.blogspot.com/
Jak czytałam uśmiech nie schodził mi z twarzy. :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.Czekam na następny. :)
W wolnej chwili zapraszam do mnie:
http://immer-zusammen.blogspot.com/2013/11/prolog.html