czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział XXII

Dwa dni później

Usiadłam na kanapie. Przytuliłam się do poduszki i tak siedziałam, gdy podeszła do mnie Marzena.
- Co się dzieje? - spytała
- Nie mogę sobie wybaczyć tego, że nie wybaczyłam mamie - powiedziałam z łzami w oczach
- Już nic nie zrobisz...
- Ale dopiero teraz zrozumiałam, że powinnam to zrobić wcześniej
To ja powinnam pocieszać siostrę, a nie Ona mnie. Marzena spędzała z Nią najwięcej czasu. Bardziej się do Niej przywiązała. Tym razem Ona siedzi spokojnie, a ja płaczę...
Wzięłam się w garść. Poszłam do pokoju, gdzie spałam. Położyłam się na łóżku i zasnęłam. Obudził mnie telefon od Leny.
- Trzymasz się? - spytała
- Jakoś się trzymam - westchnęłam
- Kiedy wracasz?
- Jeszcze nie wiem. Tęsknie za Wami
- Ja też tęsknie. Muszę kończyć, bo przyszedł Mitchell
- Poślij mu pozdrowienia ode mnie - powiedziałam i rozłączyłam się, położyłam telefon na szafce nocnej. Postanowiłam przejść się gdzieś. Do końca nie miałam określonego celu, ale wybrałam kurs na Bułgarską. Wzięłam telefon i schowałam do torebki oraz aparat pożyczony od siostry, ponieważ swojego nie wzięłam. Gdy wreszcie dotarłam na stadion okazało się, że Lech dzisiaj gra mecz. W telefonie znalazłam numer ojca i zadzwoniłam do Niego. Niestety nie odbierał. Usiadłam na ławce i spoglądałam na te uśmiechnięte twarze. Na tych wszystkich kibiców. Wszędzie było biało-niebiesko. Przypomniało mi się moje dzieciństwo, kiedy to na stadionie spędzałam każdą wolną chwile. Poczułam wibrację telefonu. Dzwonił tata
- Co się stało, że dzwonisz? - spytał
- Jesteś może na Bułgarskiej?
- Jestem, a co?
- Chciałabym się dostać na mecz, ale niestety nie mam biletów - odparłam
- Było trzeba dzwonić wcześniej. Gdzie jesteś?
Po nie długim czasie przyszedł tata. Razem z Nim weszłam na stadion. Zajęłam swoje miejsce i wyciągnęłam aparat. Zaczęłam robić zdjęcia. Na murawę weszli piłkarze. Zaczął się mecz. Emocje trwały do końca. Bardzo się cieszyłam, gdy piłkarze schodzili do szatni w świetnych humorach. No w końcu wygrali. Zapytałam się taty czy mogłabym zostać tu jeszcze trochę. Zgodził się. Wzięłam do ręki piłkę, która leżała obok i zaczęłam się nią "bawić"
- Widzę, że masz to po tacie - powiedział nieznajomy głos
- Głupek, wystraszyłeś mnie - krzyknęłam rzucając chłopaka piłką
- Przepraszam nie chciałem
- Skąd wiesz, że jestem córką Kubiaka? - spytałam zaskoczona. Tata pracuje w klubie. Trenuje bramkarzy.
- No powiedzmy, że chwalił się Tobą
- Żartujesz?
- Mówił, że ma córkę, która jest dziennikarką. Pokazywał nawet twoje zdjęcie
- Oj ten tata. Mam na imię Tamara - powiedziałam z uśmiechem
- Jestem Łukasz - zaśmiał się - Teodorczyk - dodał
- Wiem jakie masz nazwisko - również zaczęłam się śmiać
- Zagramy razem? - spytałam
- Pewnie...
Na stadionie byłam dwie godziny. Świetnie się bawiłam z Łukaszem. Musiałam się zbierać do domu. Zabrałam torebkę, zrobiłam jeszcze pamiątkowe zdjęcie z Łukaszem i poszłam do wyjścia.
- Zaczekaj! Odprowadzę Cię! - krzyknął
- Naprawdę, nie musisz.
- Poczekaj. Pójdę tylko po torbę. Zaraz wracam.
Zaczekałam na chłopaka, potem razem poszliśmy w stronę domu. Dłuższą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. W pewnym momencie chłopak odezwał się...
- Mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Mogę Twój numer telefonu?
- Jasne - odparłam i podałam numer
- Dziękuje za numer i za mile spędzony czas
Nie byłam do końca przekonana co do Niego, ale nic, podałam numer i weszłam do środka. Wszędzie było ciemno. Marzena musiała już spać, więc ja poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. Nie mogłam zasnąć. Poszłam do kuchni i wzięłam szklankę z wodą. Nagle przypomniała mi się mama. Upuściłam szklankę, która się rozbiła. Pozbierałam szkło, gdy nagle skaleczyłam się. Zaczęła lecieć krew. Szybko pobiegłam do łazienki. Zrobiło mi się słabo i zemdlałam...

2 komentarze:

  1. Byłam pewna, że prędzej czy później jednak dodasz rozdział w tym tygodniu. Mam nadzieję, że Tamarze nic się nie stanie !!! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, mam nadzieję, że jej nic nie będzie .
    Rozdział cudowny, buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń